Mieli wygrać i wygrali. To stwierdzenie doskonale obrazuje sytuacje Soły Oświęcim w tym meczu. Gospodarze na pewno nie zachwycili stylem, ale to przecież cel uświęca środki, choć do ideału trochę jeszcze brakuje. Ktoś kiedyś powiedział, że liczą się punkty, a nie styl, co jest najlepszą puentą tego spotkania.
Po imponującym początku w wykonaniu miejscowych wydawało się, że kibice zobaczą istny grad bramek. Zaczęło się zgodnie z planem. Pierwszą bramkę zapoczątkował daleki rzut z autu na pole karne. Futbolówka trafiła do Grzegorza Rajmana, a ten przedłużył podanie, które padło łupem Wojciecha Jamroza. Lewoskrzydłowy Soły idealnie nabiegł na piłkę i z kilku metrów nie dał szans na skuteczną interwencję Dawidowi Gibasowi. Potem było już tylko gorzej. Solarze popadli w marazm i na boisku nic ciekawego się nie działo, bo Zgoda przynajmniej na początku, nie za bardzo chciała podjąć walkę z miejscowymi. W końcu w 19 minucie wielbłąd zdarzył się golkiperowi gości, który wypuścił futbolówkę w prostej sytuacji. Prezentu nie wykorzystał Bartłomiej Jasiński. 28-letni napastnik mierzył z ostrego kąta… ale nie przymierzył na tyle dobrze, aby piłka wpadła do siatki, choć część kibiców już zaczęła fetować zdobycie bramki. Szkoda tej sytuacji tym bardziej, że popularny „Jachu” jest wychowaniem właśnie Zgody i tym trafieniem mógł się im „przypomnieć”. W 34. minucie podopieczni Sebastiana Stemplewskiego trafili po raz drugi, a konkretniej zrobił to znowu Wojciech Jamróz. Tym razem zamknął on głową dośrodkowanie z rzutu rożnego Grzegorza Rajmana. - Udało się zdobyć dwie bramki, więc w związku z tym jestem w miarę zadowolony z tego meczu. Przy golach świetnymi podaniami obsłużył mnie Grzesiek Rajman i 80 procent tych bramek to jego zasługa, co trzeba podkreślić – zaznaczył strzelec „dubletu”. Po tym trafieniu oświęcimianie spoczęli na laurach, a coraz śmielej poczynać zaczęli sobie goście. Pierwsze ostrzeżenie dla pasiaków nastąpiło w 36. minucie. Krzysztof Drebszok mając świetną okazję na bramkę, nie trafił czysto w piłkę, która otarła się tylko o słupek.
Soła analogicznie do meczu z Unią, początek drugiej połowy także nie wiedząc czemu przespała. To Zgoda zaczęła przejmować inicjatywę, przy momentami biernej postawie gospodarzy. - Niepotrzebnie trochę się cofnęliśmy. Później wybijaliśmy piłki na aferę, bo być może chcieliśmy już utrzymać ten wynik. Powinniśmy natomiast dalej grać swoją piłkę, atakować i grać wysokim pressingiem. Może następnym razem od drugiej połowy będziemy znowu wychodzili z nastawieniem, że mamy grać agresywnie i to nam będzie przynosiło zwycięstwo i dobrą grę – analizował Wojciech Jamróz. Podopieczni Sebastiana Stemplewskiego doigrali się w 53. minucie Kamil Kukuła głową skutecznie zamknął wrzutkę z lewej strony i zrobiło się nerwowo. Ekipa z Malca poczuła, że nie taki diabeł straszny jak go malują i starała się nawet doprowadzić do remisu. W 65. minucie piłkarze z grodu nad Sołą mogli ostudzić zapędy rywali. Grzegorz Rajman zgrał piłkę piętą w polu karnym do Marcina Nowaka, a ten przymierzył pod poprzeczkę. Nienaganną interwencją błysnął Dawid Gibas, broniąc ten strzał. W końcu nadeszła 78. minuta. Oskar Kyrcz wyekspediował piłkę z własnej połowy na przysłowiowe uwolnienie. Fatalny kiks przydarzył się jednemu z defensorów gości, który minął się z futbolówką. Na taki obrót sprawy czekał Grzegorz Rajman, biegnąc z piłką przy nodze praktycznie przez całą połowę boiska. Doświadczony gracz Soły miał dużo czasu na wymyślenie sposobu, aby przechytrzyć golkipera. Po części mu się to udało, bo Gibas podciął Rajmana, więc arbiter wskazał na wapno. Adam Janeczko pewnie zmylił bramkarz i podwyższył na 3:1. Ten gol chyba ostatecznie załamał Zgodę, która zdała sobie sprawę z tego, że marzenia o zdobyczy punktowej w Oświęcimiu pójdą w niepamięć. Jakby tego było mało, cztery minuty później sędzia znowu podyktował „jedenastkę”, tym razem za zagranie ręką w polu karnym. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Tomasz Borowczyk, któremu koledzy dali wykonać ten rzut karny po to, aby najprawdopodobniej się odblokował. Wicekról klasyfikacji strzelców A klasy w poprzednim sezonie nie pomylił się i z najwyższą pewnością trafił w środek bramki. Goście mieli już wyraźnie dość, ale gospodarze niezupełnie. Pod koniec meczu Adam Janeczko szybko wznowił grę ze sprawą rzutu wolnego, czym zaskoczył zawodników Zgody. Piłka trafiła na prawą stronę do Dariusz Płatka, który zaadresował ją wzdłuż bramki do Grzegorza Rajmana. Strzelec pięknej bramki w meczu z Unią nie pomylił się z i kilku metrów wpakował futbolówkę do siatki. - W grze z pewnością tkwią jeszcze duże rezerwy. Wiadomo, że po takich ciężkich meczach, przychodzi ten najcięższy, czyli z ostatnią drużyną. Jednak z pozoru to wcale nie jest takie najłatwiejsze spotkanie. Pojedynki ze słabszymi drużynami naprawdę są tymi najcięższymi, ponieważ przeważnie jest tak, że zawodnicy próbują dostosować się do tego poziomu i po prostu ta gra czasami nie wychodzi – podsumował Sebastian Stemplewski.
Kolejne, ligowe spotkanie Soła Oświęcim rozegra 15 października (sobota), o godzinie 15 w Wadowicach, z miejscową Skawą.
Komentarze pomeczowe:
Sebastian Stemplewski (trener Soły Oświęcim): „Z wyniku na pewno można być zadowolonym. Zdobyliśmy pięć bramek, szkoda tylko tej jednej straconej. Jeden, mały błąd i straciliśmy gola na 2:1. Z tego powoduje wdaje się też powiedzmy mała nerwówka. Dobrze, że szybko trafiliśmy na 3:1 i 4:1, w związku z czym było już spokojnie.”
Wojciech Jamróz (pomocnik Soły Oświęcim, autor dwóch bramek): „Pierwszą połowę zagraliśmy bardzo dobrze, natomiast w pierwszych 20-25 minutach drugiej odsłony znowu trochę „siedliśmy” i musimy nad tym popracować, aby więcej takie błędy nam się nie przytrafiały. Rozegraliśmy dziś kolejny mecz, kiedy w drugiej odsłonie wychodziliśmy przy stanie 2:0 i niestety nie gramy tego co mamy grać oraz tego co sobie mówimy w szatni. Może zabrakło nam trochę koncentracji. Później straciliśmy bramkę na 2:1 i znowu była nerwówka. Następnie za sprawą dwóch karnych mecz ułożył się po naszej myśli. Zwycięstwo jak najbardziej cieszy, ale nad grą musimy jeszcze popracować. Na pewno jesteśmy z siebie zadowoleni. Zobaczymy też co trener powie patrząc na film.”
Autor: Michał Woźny (michu89)