Zapraszamy na obszerne podsumowanie 14. kolejki wadowickiej V ligi, wraz z licznymi komentarzami.
14 kolejka:
5 listopada (sobota), godz. 13:00
Iskra Brzezinka – Jałowiec Stryszawa 1:0
CDO Izdebnik – Cedron Brody 3:2
Kalwarianka Kalwaria Zebrzydowska – MKS Alwernia 4:0
Babia Góra Sucha Beskidzka – Skawa Wadowice 2:0
6 listopada (niedziela), godz. 13:00
Brzezina Osiek – Nadwiślanin Gromiec 2:2
Soła Oświęcim – Zagórzanka Zagórze 4:1
LKS Skidziń – Zgoda Malec 4:0
KS Chełmek – D&R Unia Oświęcim 1:0
Soła Oświęcim – Zagórzanka Zagórze 4:1 (2:1)
Janeczko 11’, 39’; Borowczyk 70’; Rajman 80’ – Paliwoda 7’
- Po tych słabszych meczach wydaje mi się, że przyszło troszkę lepsze spotkanie. Było widać, że coś się działo na tym boisku, było więcej ruchu. Do tego mieliśmy okazje, zdobyliśmy cztery bramki, więc na pewno jestem zadowolony, choć do ideału na pewno jest jeszcze daleko – powiedział Sebastian Stemplewski. Patrząc obiektywnie na to spotkanie chyba można zgodzić się ze słowami trenera. Przewaga Soły przez większość meczu nie podlegała dyskusji, ale momentami znowu brakowało albo pomysłu na rozbicie defensywy, albo po prostu skuteczności, tak jak choćby w 3. minucie Adamowi Janeczko. Dokładnie 8 minut później „Kura” nie pomylił się i technicznym strzałem przy słupku pokonał wyciągniętego niczym struna Łukasza Gielarowskiego. Zanim jednak do tego doszło, jako pierwsi dość nieoczekiwanie trafili goście za sprawą Patryka Paliwody, skutecznie zamykającego wrzutkę Pawła Łukasika. Kilka minut przed przerwą ponownie pokazał się Adam Janeczko, który czyhał na prostopadłe podanie od Tomasza Borowczyka i w końcu się na nie doczekał, a wykończenie było już formalnością. W 70. minucie trafił w końcu Tomasz Borowczyk odnajdując się najszybciej w zamieszaniu podbramkowym, a rezultat na 4:1 ustalił Grzegorz Rajman, wykorzystując sytuację sam na sam z bramkarzem. Zwycięstwo miejscowych nie podlegało dyskusji.
Komentarz pomeczowy Łukasza Gielarowskiego (zawodnika Zagórzanki Zagórze): „Nie można liczyć na punkty w spotkaniu z tak mądrzę grającą i dobrze zorganizowaną drużyną jak Soła, popełniając takie błędy w obronie. Zwycięstwo gospodarzy niezagrożone ani przez moment, nawet po stracie bramki. Ja mam tylko jedną osobistą satysfakcję. Gola nie strzelił mi mój znajomy z czasów kopania w Balinie Wojciech Jamróz.”
Iskra Brzezinka – Jałowiec Stryszawa 1:0 (1:0)
Ryś 29’
Nie był to porywający pojedynek, choć w pewnym sensie mocno zelektryzował on kibiców obu drużyn. Trener Bogusław Jamróz miał niemały problem z ustalaniem składu, ponieważ nie mógł skorzystać z usług Piotra Bachorczyka, Jacka Bartyzela, Wojciecha Pindla, czy przede wszystkim Krzysztofa Jodłowca, od którego jeżeli o grę stryszawian dużo zależy. Jednak czasami trzeba grać tym co jest, bo przecież tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Iskra natomiast zagrała ambitnie i starała się ciekawymi akcjami „ukłuć” gości. Za największego pechowca może nazywać się Bartłomiej Goryl. Najpierw nie trafił w bramkę po „główce” z 5 metrów, a potem jak nie zbyt lekko uderzył, to trafił w słupek. Miejscowi też mieli swoje okazje, jak choćby w 50. minucie Michał Tobik, który był bliski „zdjęcia” pajęczyny z bramki. Decydująca o losach meczu akcja nastąpiła jednak w 29. minucie. Sebastian Szewczyk wypuścił w bój Bartłomieja Rysia, a ten oszukał w indywidualnym pojedynku Andrzeja Dudka i jak się później okazało zdobył bramkę na wagę kompletu punktów. Mimo okazji z obu stron, trzy punkty zostały jednak w Brzezince, a Iskra po raz kolejny w tej rundzie pokazała wielki charakter.
Komentarz pomeczowy Sebastiana Szewczyka (zawodnika Iskry Brzezinki): „Szczerze mówiąc spodziewałem się lepszej gry po drużynie ze Stryszawy, patrząc przez pryzmat wcześniejszych wyników. Zagrywanie długich piłek na rosłych stoperów przez znaczną część spotkania, to trochę zbyt mało na naszą obronę. Jedyne zagrożenie przeciwnik stwarzał po stałych fragmentach. Moim zdaniem zasłużyliśmy na zwycięstwo, a wynik odzwierciedla to, że byliśmy minimalnie lepsi.”
Komentarz pomeczowy Michała Tobika (zawodnika Iskry Brzezinki): „Oba zespoły nie pokazały nic ciekawego na boisku. My staraliśmy się grać ziemią i kombinacyjnie, a drużyna ze Stryszawy grała długimi piłkami na swoich wysokich napastników. Dzisiaj jednak szczęście było po naszej stronie, dzięki czemu byliśmy drużyną lepszą o tą jedną bramkę.”
CDO Izdebnik – Cedron Brody 3:2 (0:1)
Klimczyk 79’, 90’; Ziaja 90+3’ – Wysogląd 9’, H. Skiba 60’
Piłka nożna jest grą piękną, a przede wszystkim nieprzewidywalną i to kochają ja kibice. Dowód tej teorii można było zobaczyć podczas meczu z Izdebniku. Jeszcze w 90. minucie miejscowi kibice mogli być podłamani wynikiem, a po ostatnim gwizdku sędziego euforia na ich twarzach zapewne nie znała granic. Niemal tradycyjnie pierwsza połowa była gorszą w wykonaniu gospodarzy. To Cedron sprawiał lepsze wrażenie i już w 9. minucie Kamil Wysogląd skorzystał z prezentu obrońcy do spółki z Robertem Augustynem. Golkiper CDO dosłownie chwilę później pokazał jednak klasę i stalowe nerwy, broniąc rzut karny pewnego zazwyczaj w takich sytuacjach Michała Kołodzieja. Ta obrona mogła dać impuls miejscowym, ale w pierwszej odsłonie nie było tego widać. Jeszcze przed przerwą znowu nie popisał się Michał Kołodziej przegrywając pojedynek z bramkarzem, a Karol Skiba „ostemplował” z kolei poprzeczkę. Wydawało się, że takie sytuacje muszą się zemścić, ale po godzinie gry na to się nie zanosiło. W 60. minucie precyzyjnym uderzeniem tuż zza pola karnego błysnął Hubert Skiba i wszystko zmierzało w dobrym kierunku dla gości. Izdebniczanie otrząsnęli się z letargu w ostatnim z możliwych momentów. W 79. minucie po dośrodkowaniu Macieja Oremusa, z bliska trafił Dawid Klimczyk. Od tego momentu rozpoczął się horror dla brodzian, którzy sami na niego zapracowali. W 84. minucie Paweł Wilk i Marek Łopata dokonali rzeczy można by powiedzieć niemożliwej, bo nie potrafili pokonać osamotnionego Roberta Augustyna. Tuż przed upłynięciem regulaminowego czasu gry, Dawid Klimczyk dobił strzał Pawła Frankowskiego i zrobił się remis. W końcu tuż przed ostatnim gwizdkiem arbitra, Ireneusz Ziaja wykorzystał wrzutkę Pawła Frankowskiego i niemożliwe stało się faktem. Ten mecz na długo zagości w głowie Mariusza Rusinka, który ostatecznie po tym pojedynku stracił posadę szkoleniowca.
Komentarz pomeczowy Pawła Pyli (trenera CDO Izdebnik): „Piłka nożna pokazała gdzie tkwi jej piękno. To nieprzewidywalność i świetne zwroty akcji. Pierwsza odsłona zdecydowanie dla Cedronu, jednak druga już dla CDO. Walka, ambicja i determinacja do osiągnięcia dobrego rezultatu pozwoliła wyrwać trzy punkty w tym derbowym pojedynku. Dziękuję młodszym zawodnikom, którzy po przerwie wnieśli dużo ożywienia w mecz.”
Komentarz pomeczowy Huberta Skiby (zawodnika Cedronu Brody): „Ciężko uwierzyć jak mogliśmy przegrać to spotkanie. Wszystko było pod kontrolą. Do przerwy powinno być pięć bramek dla nas i po meczu. Izdebnik nawet nie zagroził naszej bramce praktycznie do 75. minuty. Wtedy było pierwsze ostrzeżenie, kiedy nasz przeciwnik minął bramkarza i piłkę wybił Karol Skiba a, że nie potrafiliśmy się cofnąć oraz bronić wyniku to przegraliśmy.”
Kalwarianka Kalwaria Zebrzydowska – MKS Alwernia 4:0 (2:0)
Marzec 28’, 80’; Gwiżdż 42’; Hobrzyk 62’ (karny)
Kalwarianka w końcu zaczyna regularnie zdobywać punkty i kto wie, może koniec rundy dla tej ekipy będzie równie udany co początek, co zapewne osłodziłoby trochę wyniki uzyskane w całej rundzie jesiennej, które na pewno nie były zadowalające. Gospodarze nie olśnili, ale wygrali i w 28. minucie rozpoczęli swoją podróż do zwycięstwa, którą utorował im… Piotr Chuderski. Zwykle jeden z pewniejszych punktów w zespole z Alwerni, na tyle źle wznowił grę nogą, że zanotował asystę przy bramce Sebastiana Marca. Jeszcze przed przerwą Artur Gwiżdż z bliska, po zamieszaniu spowodowanym przez stały fragment gry zdobył drugą bramkę dla „meblarzy”. Trzecie trafienie to przede wszystkim zasługa Łukasza Rupy, który „zarobił” rzut karny wykorzystany przez Dariusza Hobrzyka. Ten zawodnik trafił pierwszy raz od ładnych paru tygodni, choć początek rozgrywek jak i cała drużyna miał świetny. Rezultat ustalił Sebastian Marzec, dla którego była to już druga bramka w tym meczu.
Komentarz pomeczowy Michała Kucia (zawodnika MKS Alwernia): „Katastrofa w naszym wykonaniu, tyle mam do powiedzenia.”
Komentarz pomeczowy Damiana Gawąda (zawodnika MKS Alwernia): „Bramki straciliśmy po indywidualnych błędach zawodników, ale z gry nic nie mieliśmy. Może z dwa strzały i nic więcej.”
Babia Góra Sucha Beskidzka – Skawa Wadowice 2:0 (1:0)
P. Gaudyn 37’ (samobójcza); R. Starowicz 71’
W Suchej Beskidzkiej się cieszą, bo przecież została przełamana czarna seria czterech porażek z rzędu, natomiast w Wadowicach tak wesoło już nie jest, ale absencje kadrowe tego zespołu, w tym brak między innymi ważnego ogniwa czyli Jana Boguckiego musiały dać się we znaki. Gospodarze w pierwszej części gry zasłużyli na prowadzenie, tworząc sobie kila groźnych sytuacji jak choćby okazja Roberta Starowicza, który nie znalazł sposobu będąc oko w oko z golkiperem. Skoro miejscowi nie potrafili sami strzelić, to pomocną dłoń wyciągnęła im Skawa. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Krzysztofa Żmudkę, Piotr Gaudyn tak niefortunnie „główkował”, że zdobył bramkę tyle, że samobójczą. Po przerwie miejscowi mając wynik korzystny tradycyjnie cofnęli się i czekali na swoje szanse, które były za sprawą błędów gości. W 63. minucie Krzysztof Gawlik pomylił chyba boisko szkolne z piłkarskim, wdając się z drybling z zawodnikami Babiej Góry. Robert Starowicz przejął piłkę, ale nie skorzystał z prezentu golkipera. W końcu w 71. minucie tym razem Robert Starowicz sprytnie pokonał w indywidualnym pojedynku Krzysztofa Gawlika i stało się praktycznie jasne, kto zgranie komplet punktów w tym meczu.
Brzezina Osiek – Nadwiślanin Gromiec 2:2 (1:1)
Juras 26’, 58’ – K. Kania 17’; Rudnicki 56’
Nadwiślanin osłabiony brakiem kilku podstawowych zawodników stawił opór Brzezinie na tyle duży, że zdołał ugrać punkt, choć mógł i więcej. Początek należał jednak do miejscowych, którzy zainicjowali kilka ciekawych akcji, ale paradoksalnie to podopieczni Roberta Saternusa wyszli na prowadzenie za sprawą Krystiana Kani. Zawodnik gości precyzyjnym strzałem w długi róg, tuż zza pola karnego otworzył wynik w tym meczu. Osieczanie niedługo potem wyrównali. Piotr Majda wrzucił piłkę z autu, a „drzemkę” defensorów perfekcyjnie wykorzystał Szymon Juras, głową trafiając do siatki. W 56. minucie po raz drugi asystował Mateusz Zejma, a w rolę egzekutora wcielił się tym razem Maciej Rudnicki, zostawiając obrońców w tyle i celnie strzelając na 1:2. Można wiele zarzucić gospodarzom, ale fakt faktem, że znakomicie reagowali na stracone bramki, bo ich riposta znowu była błyskawiczna. Bramkę z duża dozą szczęścia zdobył znowu Szymon Juras. Miało być dośrodkowanie, a wyszedł strzał, bo wszyscy się minęli z piłką, a piłka skozłowała przez bramkarzem, sprawiając mu dodatkowe trudności. Remis utrzymał się już do końca.
Komentarz pomeczowy Seweryna Jaromina (zawodnika Brzeziny Osiek): „Festynowe spotkanie i słaba forma. Widać, że czekamy na koniec tej rundy.”
LKS Skidziń – Zgoda Malec 4:0 (3:0)
D. Adamczyk 17’; Żurek 24’, 40’; Makuch 80’
LKS Skidziń nie dał większych szans Zgodzie Malec, choć wydawało się, że po trzech zwycięstwach z rzędu i osłabieniach kadrowych miejscowych, goście mają szansę na dobry wynik. Osłabienia wbrew pozorom być może okazały się… wzmocnieniem, bo Jan Sporysz postawił na kilku młodych zawodników, którzy go nie zawiedli. Prym wiedli chociażby Tomasz Tworek i Szymon Żurek, czyli nominalni juniorzy. Po asyście właśnie tego tego pierwszego, technicznym uderzeniem popisał się Dariusz Adamczyk i było 1:0. W 24. minucie Dariusz Adamczyk tym razem podał, a bramkę zdobył Szymon Żurek trafiając w sytuacji sam na sam. Zaledwie 16-letni zawodnik kilkanaście minut później wyszedł w powietrze i głową podwyższył prowadzenie miejscowych. W drugiej odsłonie Zgoda próbowała coś zdziałać, ale Rafał Makuch odebrał tej ekipie resztki chęci do gry i to podopieczni Jana Sporysza zainkasowali komplet punktów po trzech pojedynkach bez zwycięstwa.
Komentarz pomeczowy Dariusza Adamczyka (zawodnika LKS Skidziń): „Mecz z Malcem do najpiękniejszych nie należał. jednak nie zawsze liczy się styl. Bardzo ciężko gra się przeciwko takiej drużynie. Pomimo wyniku 4:0, zawodnicy Zgody cały czas dążyli do zdobycia bramki i nie odpuścili, aż do 90. minuty. Jednak rozważna gra w obronie oraz bardzo dobra skuteczność w ofensywie pozwoliła nam zainkasować trzy punkty.”
Komentarz pomeczowy Tomasza Kobylańskiego (zawodnika LKS Skidziń): „Ogólnie mówiąc to był mecz walki, który był dobry w naszym wykonaniu. W końcu wróciła do nas skuteczność. Kolejne, dobre spotkanie zagrali Tomek Tworek i Szymon Żurek. W końcu trener dał im szansę i mam nadzieję, że będą grać dalej.”
KS Chełmek – D&R Unia Oświęcim 1:0 (0:0)
D. Chylaszek 67’
Jak na „derby” przystało, walki w tym spotkaniu było więcej aniżeli pięknego i sportowego widowiska, na które oczekiwali licznie zgromadzeni kibice. Oświęcimianie wspierani przez swoich kibiców, nastawiali się przede wszystkim na kontry i na skutecznie zabezpieczenie tyłów a, że zespół z Chełmka wcale nie zamierzał jakoś szaleńczo atakować, to pojedynek nie był zbyt ciekawy. W końcu w 67. minucie Dawid Chylaszek występujący w roli „jokera” zdobył jedyną bramkę w tym meczu, a zarazem pierwszą swoją w lidze, w tym sezonie. Miejscowi mieli nawet szansę na przypieczętowanie zwycięstwa, ale Miłosz Musiał, czy Tomasz Kulig nie mieli szczęścia trafiając w poprzeczkę. Biało-zieloni może nie w porywającym stylu, ale znowu zdobyli komplet punktów i konsekwentnie dążą do celu jakim jest pozycja lidera oraz awans. Połowę planu wykonali, bo na półmetku fotelu lidera już nikt im nie odbierze.
Komentarz pomeczowy Dariusza Łukaszki (zawodnika KS Chełmek): „Uważam, że z przekroju całego meczu byliśmy drużyną lepszą. Mecz nie był porywającym widowiskiem sportowym, ponieważ obie ekipy były bardziej skoncentrowane na nie straceniu bramki, niż jej strzeleniu, co nie skutkowało wieloma okazjami bramkowymi. W drugiej połowie zaatakowaliśmy śmielej i z kilu stworzonych sytuacji wykorzystaliśmy jedną na wagę trzech punktów.”
Zwycięstwa gospodarzy: 7
Remisy: 1
Zwycięstwa gości: 0
Bramki: 21-5 (łącznie: 26)
Średnia na mecz: 3,25