Liga zdecydowanie przyśpieszyła i nie zamierza zwalniać już tempa. System środa-sobota zapewne da się we znaki zawodnikom, ale z drugiej strony wyjdzie to, kto solidnie przepracował zimę. Dzisiaj momentami występ Soły na boisku był adekwatny do stwierdzenia, że oświęcimianie być może myśleli już o majówce. - Na pewno nie da się grać wszystkich meczów bardzo ładnie i na pełnych obrotach – stwierdził pomocnik gospodarzy, Tomasz Borowczyk. Gra może nie była olśniewająca, ale najważniejsze są 3 punkty i za to należą się wielkie brawa dla Solarzy. Sporym zaskoczeniem były też niektóre roszady w kadrze, które były dość głośno komentowane przez kibiców. - Chcę żeby każdy grał i występują na boisku ci, którzy są najlepsi – odpowiedział na zarzuty Sebastian Stemplewski.
Niektórzy z kibiców chyba byli bardzo zdziwieni początkiem tego meczu, bo to przyjezdni sprawiali lepsze wrażenie i w zasadzie po niecałych 10 minutach powinni prowadzić 2:0. - Założyliśmy przed meczem, że będziemy grać bardzo ostrożnie z tyłu i atakować z kontry – zdradził trener gości, Jan Sporysz. Defensorom gospodarzy dał się we znaki były zawodnik Soły, Michał Tobik. Napastnik LKS-u najpierw po błędzie Łukasza Nowaka, nie trafił w piłkę mając pustą bramkę, a chwilę później popisał się potężną „bombą” zza pola karnego, która trafiła w słupek. - Wynik jest trochę krzywdzący, bo można powiedzieć, że Soła zdobyła bramkę po pierwszej sytuacji jaką sobie stworzyła. To my na początku mieliśmy dwie bardzo dobre okazje i przynajmniej jedną z nich Michał Tobik powinien wykorzystać. Miał pustą bramkę z paru metrów, potem po paru minutach trafił w słupek – przypominał szkoleniowiec LKS-u Skidziń. Oświęcimianie groźniej zaatakowali dopiero w 23. minucie. Uderzenie Przemysława Niewiedziała w długi róg, bez najmniejszych problemów obronił jednak Tomasz Kobylański. Wicelider wadowickiej V ligi objął prowadzenie w 38. minucie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Piotra Pawia, na bramkę zamienił Rafał Skrzypek. Rosły obrońca Soły wyskoczył najwyżej do piłki, która po rękach bramkarza wpadła pod poprzeczkę.
Jednobramkowa przewaga miejscowych, nie gwarantowała im spokojnej gry i pewnego zwycięstwa. Wydawało się, że Solarze będą chcieli podwyższyć prowadzenie i oszczędzać siły na bardzo ważny, sobotni pojedynek z liderem z Chełmka. O bramki nie było jednak łatwo. W 52. minucie Wojciech Jamróz z bliska nie potrafił znaleźć sposobu na golkipera LKS-u. Drużyna prowadzona przez Jana Sporysza mogła skarcić Sołę w 70. minucie. Gościom znowu jednak zabrakło szczęścia, bo Szymon Żurek uderzył piłkę głową, a ta trafiła w poprzeczkę. W 77. minucie za dwie żółte, a w konsekwencji czerwoną kartkę, z boiska wyleciał Mariusz Wójcik. - W drugiej połowie musieliśmy się troszkę otworzyć i nieźle to wyglądało. Potem niestety przyszła niefrasobliwość Mariusza Wójcika, który dostał dwie żółte kartki, a w konsekwencji czerwoną. Z taką drużyną jak Soła, ciężko odrobić wynik, kiedy trzeba atakować i to jednego mniej. Te aspekty w głównej mierze zadecydowały o wyniku – mówił Jan Sporysz. To jednak nie zdeprymowało ambitnych przyjezdnych, którzy nadal dążyli do wyrównania. Najbliżsi byli tego po rzucie wolnym pośrednim w polu karnym Soły, ale mur gospodarzy wykonał swoje zadanie i zablokował piłkę. Samo przyznanie tego stałego fragmentu gry, było co najmniej dziwne. Kiedy Pasiaki szły z kontrą trzech na jednego, arbiter nagle użył gwizdka i po konsultacji z sędzia, odgwizdał rzut wolny. W 78. minucie Tomasz Kobylański stanął na wysokości zadania i nie dał się pokonać po strzale z dystansu Artura Opali. Im bliżej było końca meczu, tym ekipa ze Skidzinia coraz bardziej się odkrywała, co momentalnie wykorzystała Soła. - W końcówce poszliśmy na całość i dostaliśmy z kontry drugą oraz trzecią bramkę – stwierdził opiekun drużyny ze Skidzinia. Najpierw po świetnym, prostopadłym podaniu Adama Janeczki, Przemysław Niewiedział wykorzystał sytuację „sam na sam”, a dosłownie minutę później, Tomasz Borowczyk wykorzystał rzut karny. „Jedenastka” podyktowana była przez arbitra za zagranie ręką w polu karnym Adama Nowaka, który za to zachowanie został „nagrodzony” czerwoną kartkę i goście kończyli ten mecz w „dziewiątkę”. Wtedy było już jasne, że zwycięstwo Solarzy jest niezagrożone. - Teraz się mecze nawarstwiły. Ostatni pojedynek graliśmy 3 dni temu, także myślę, że jakieś zmęczenie też dało nam się we znaki. Może dzisiaj akurat przyszło to słabsze spotkanie? Najważniejsze jest to, że zdobyliśmy 3 punkty – przyznał Tomasz Borowczyk, autor trzeciej bramki. - Z gry mogę być zadowolony, natomiast z wyniku już nie. Od jakiegoś czasu gramy w okrojonym składzie. Przyjechałem tutaj z trzema juniorami, a dwóch miałem jeszcze na ławce. Niestety, ale prześladują nas kontuzje. Dzisiaj Tomek Kobylański grał z kontuzją w bramce, na własną prośbę grał też Darek Adamczyk, na środku pomocy wypadł mi Krzysiek Zarzycki, który stanowi o sile tej drużyny – zakończył niepocieszony Jan Sporysz.
Komentarze pomeczowe:
Sebastian Stemplewski (trener Soły Oświęcim): „To nie jest żadna obniżka formy. Mamy teraz ciężkie spotkania. W Suchej Beskidzkiej nie było łatwo, teraz było tak samo, bo ten pojedynek kosztował nas bardzo dużo wysiłku. Skidziń postawił wysoko poprzeczkę. Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Goście postawili trudne warunki, ale ważne ze zdobyliśmy 3 bramki.”
Tomasz Borowczyk (pomocnik Soły Oświęcim, autor jednej z bramek): „Spotkanie w pierwszej połowie wyglądało tak samo, jak w Skidziniu w tamtej rundzie. Goście grali lepiej i na początku mieli dobre sytuacje. Nam z kolei nic nie wychodziło. Bardzo ważna była bramka na 1:0. Bo gdyby nie ona, to pewno byłoby bardzo ciężko. Tak jak już wspomniałem, sytuacja była bliźniaczo podobna do meczu z jesieni. Oni na początku prowadzili grę, a my zdobyliśmy bramkę.”
Jan Sporysz (trener LKS Skidziń): „ Do zwycięstwa zabrakło wykorzystania na początku meczu tych dwóch sytuacji. Jak się gra z taką drużyną jak Soła Oświęcim, to bezwzględnie chociaż jedną z nich trzeba było wykorzystać. Wtedy gra się łatwiej, bo można spokojnie grać z tyłu i wyprowadzać kontry, a tak to trzeba grać do przodu i prezentować otwartą piłkę. Nigdy nie ustawiam drużyny defensywnie, tylko zawsze gramy swoje, piłką do przodu. Staramy się grać jak najwięcej dołem. Myślę, że tym chłopakom przynosi to radość. Mam małą kadrę i to też rzutuje na wyniki. Gdybym miał mocną ławkę jak Soła, to wprowadziłbym zawodnika i na pewno by coś wniósł. A u siebie mam juniorów na ławce, chociaż wchodzą, grają, starają się i w jakimś stopniu jestem z nich zadowolony. To jest nasza cała przyszłość. Jesteśmy w czołówce, ale nie myślimy o awansie. Chcemy, żeby miejscowa młodzież się ogrywała.”
Autor: Michał Woźny
Galeria zdjęć z meczu znajduje się TUTAJ (autorem zdjęć jest Paweł Suski)
Raport pomeczowy dostępny jest TUTAJ
Oceniać piłkarzy można TUTAJ