Soła Oświęcim - strona nieoficjalna

  • Wyniki ostatniej kolejki:
  • Stal Rzeszów - Podlasie Biała Podlaska 5:1
  • Podhale Nowy Targ - Resovia Rzeszów 1:3
  • KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski - Motor Lublin 1:1
  • Avia Świdnik - Karpaty Krosno 1:1
  • Orlęta Radzyń Podlaski - Unia Tarnów 4:1
  • Wólczanka Wólka Pełkińska - JKS 1909 Jarosław 2:3
  • Chełmianka Chełm - Spartakus Daleszyce 3:2
  • Wisła Sandomierz - MKS Trzebinia 2:0
  • Wiślanie Jaśkowice - Soła Oświęcim 2:0
  •        

Najlepsi typerzy

Zaloguj się, aby typować.
Lp. Osoba Pkt.
1. DarekA828 209
2. pstrag11 182
3. Nathan1500 176
4. maciacho1 174
5. StafBran 151
6. kustosz1919 134
7. blady76 108
8. sPLinteX 86
9. bula1919 74

Statystyki drużyny

Wyszukiwarka

Kontakty

Administrator
zostaw wiadomość
admin (michu89)
status Gadu-Gadu

Statystyki

Brak użytkowników
zalogowanych i 4 gości

dzisiaj: 584, wczoraj: 881
ogółem: 9 157 435

statystyki szczegółowe

Aktualności

Podsumowanie 14. kolejki IV ligi

  • autor: michu89, 2012-10-31 02:05

W 14. kolejce IV ligi zachodniej nie brakowało zaskakujących wyników. Z pewnością sprawcą kto wie czy nie największej niespodzianki jest Garbarz Zembrzyce, który zatrzymał lidera z Oświęcimia. - Widać, że Soła to drużyna przewyższająca poziomem IV ligę. Gra tego zespołu jest dobrze poukładana i nie ma w niej przypadku. My jednak na naszym boisku jesteśmy groźni dla każdego i cieszymy się, że po ostatnich porażkach udało się przerwać tą nie najlepszą serię – mówił zadowolony napastnik Garbarza i jeden z bohaterów pojedynku z Sołą, Adrian Sadowski. Serdecznie zapraszamy na podsumowanie 14. kolejki oraz wyjątkowo liczne komentarze zawodników także tych, którzy nie mieli okazję wypowiadać się na naszym portalu, a są nimi: Adrian Sadowski, Piotr Pacyga, Jakub Jamróz, Grzegorz Krzysiak, Wojciech Jedynak, Kamil Calik, Wojciech Włodarczyk, Grzegorz Rożek, Jakub Machlowski, Tomasz Szczytyński, Bartosz Praciak, Jarosław Jatczak, Denis Kagize, Rafał Makowski, Sebastian Sobótka, Kacper Winiarski i Jakub Dziedzic.

 

27 października (sobota)
Garbarz Zembrzyce – Soła Oświęcim 3:3
Orzeł Balin – Świt Krzeszowice 0:2
Czarni Staniątki – Karpaty Siepraw 0:1
Halniak Maków Podhalański – Sokół Przytkowice 1:2
Borek Kraków – Orzeł Piaski Wielkie 1:1
Niwa Nowa Wieś – MKS Trzebinia-Siersza 0:0
Przeciszovia Przeciszów – Iskra Klecza Dolna (przełożony)
Jutrzenka Giebułtów – Górnik Wieliczka 0:2
Cracovia II Kraków – pauza
 
 
Garbarz Zembrzyce – Soła Oświęcim 3:3 (2:2)
26’ Gasek, 28’ (k.), 65’ Sadowski – 3’, 71’ Stróżak, 42’ M. Nowak
 
Szybki nurt Soły został zatrzymany przez tamę. W tej ostatniej roli wystąpił Garbarz. Gdyby to był początek sezonu, to nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo wtedy ekipa z Zembrzyc prezentowała się naprawdę dobrze, a nowy skład Soły dopiero się zgrywał. Stało się to jednak teraz, kiedy nikt się tego nie spodziewał, bo podopieczni Zdzisława Janika mają problemy z kadrą, a dodatkowo ostatnio praktycznie nie trenują. To jednak nie przeszkodziło im w zatrzymaniu faworyta, choć to goście już w 3. minucie za sprawą celnego strzału Macieja Stróżaka wyszli na prowadzenie. W odstępie dwóch minut, gospodarze nieoczekiwanie wyszli na prowadzenie. Najpierw Krzysztof Gasek pozostawiony sam sobie przymierzył obok słupka, a później Adrian Sadowski bezbłędnie wykorzystał „jedenastkę”. Jeszcze przed przerwą po podaniu Maciej Stróżaka, do bramki trafił Marcin Nowak. To był dopiero początek emocji, bo w 65. minucie wszędobylski Adrian Sadowski wepchnął piłkę do siatki z bliskiej odległości. Solarze przeprowadzili jednak firmową akcją i za sprawą Stróżaka znowu doprowadzili do remisu, który utrzymał się do końca.
 
- Uważam, że wynik remisowy jest sprawiedliwy i nie krzywdzi żadnej z drużyn. Warunki meczu dyktowała pogoda i boisko, które było mocno nasiąknięte wodą. Mieliśmy w wielu momentach dużo szczęścia, ale zabrakło nam go w końcówce, gdy źle przyjąłem futbolówkę zagraną od Jurasza, bo była to piłka meczowa – żałował snajper Garbarza, Adrian Sadowski.
 
- Myślę, że to było ciężki, ale bardzo ciekawy pojedynek. Pogoda nie zachęcała do przyjścia na spotkanie, ale mecz na pewno mógł podobać się kibicom. Nie grało się łatwo z powodu stanu boiska, ale uważam, że wynik jest sprawiedliwy dla obydwu stron. Soła zagrała dobry mecz jak przystało na lidera, ale przy odrobinie szczęścia mogliśmy utrzymać wynik 3:2 – mówił Piotr Pacyga, defensor ekipy z Zembrzyc.
 
 
Orzeł Balin – Świt Krzeszowice 0:2 (0:0)
83’ Chlipała, 90’ Socha
 
Orzeł nadal tkwi w marazmie i nie potrafi się przełamać. Z tego też powodu posada trenera Krzysztofa Szopy wisi na włosku. Trzeba jednak przyznać, że gospodarze nie mają też szczęścia. Już na początku miejscowi mocno zaatakowali Świt. Po strzale jednego z zawodników gospodarzy, Tomasz Wróbel odbił piłkę przed siebie, a dobijający Mariusz Suwaj w doskonałej sytuacji trafił tylko w poprzeczkę. Po okresie dominacji miejscowych, do głosu zaczęli dochodzić goście. Najpierw Wojciech Jedynak także ustrzelił słupek, a później to samo w sytuacji sam na sam z bramkarzem zrobił Grzegorz Krzysiak. W drugiej połowie multum okazji zmarnowali miejscowi, więc to się musiało zemścić. Po szybkiej kontrze precyzyjnym, prostopadłym podaniem między dwóch obrońców błysnął Piotr Sarota, a Piotr Chlipała w sytuacji oko w oko z golkiperem nie dał mu szans. Balinianie przyciśnięci do muru musieli się odkryć i nadziali się na kontrę w ostatniej akcji meczu. Dośrodkowanie Adriana Funka zamykało aż dwóch nieobstawionych zawodników Świtu. Do piłki dopadł Piotr Socha i uderzeniem głową zaskoczył rozpaczliwie interweniującego Krystiana Kozieła, ostatecznie rozstrzygając losy pojedynku.
 
- Mecz ułożył się pod nasze dyktando. Już w pierwszej minucie mogliśmy prowadzić, ale na nasze nieszczęście na drodze stanęła nam poprzeczka. W pierwszej połowie mieliśmy jeszcze kilka dogodnych sytuacji, niestety piłka nie ugrzęzła w siatce. Oczywiście Świt tez miał swoje okazje, szkoda tylko, że po naszych błędach. Druga odsłona rozpoczęła się niestety od drugiej żółtej kartki dla Piotrka Wtorka. Pewnie sobie wszyscy myśleli, że goście przejmą inicjatywę, ale tak się nie stało. Mieliśmy swoje szanse na bramkę, ale brakowało nam wykończenia. Zawodnicy z Krzeszowic dobrze grali z kontry co pokazali w 82. minucie, kiedy strzelili gola. Mieliśmy czas na to, aby jeszcze wyrównać, ale rywale skonstruowali jeszcze jedną, bramkową akcję. Moim zdaniem byliśmy lepszą drużyną, ale to Świt mądrze się bronił i wykorzystał swoje sytuacje – wyraził swoją opinię obrońca Orła, Jakub Jamróz
 
- To był kolejny mecz, w którym mieliśmy znaczącą przewagę. Tworzyliśmy składne akcje, ale niestety brakowało wykończenia, choć mieliśmy kilka dogodnych sytuacji. Drugą połowę graliśmy w osłabieniu, jednak to nie zmieniło naszego stylu gry i ciągle dominowaliśmy na boisku. Już nie pierwszy raz brakuje nam koncentracji szczególnie w defensywie do końcowego gwizdka i tracimy bramkę po kontrataku w samej końcówce – przypomniał napastnik drużyny z Balina, Łukasz Rupa.
 
- To był mecz obfitujący w dużą liczbę sytuacji podbramkowych zarówno pod naszą jak i pod bramką balinian. Spotkanie było prowadzone w szybkim tempie, z dużą ilością składnych akcji. Pojedynek mógłby zakończyć się wynikiem 0:0, jak i 5:5. Na boisku było także dużo walki i agresywnej gry, czemu sprzyjały warunki. Mecz na pewno mógł się podobać – ocenił Grzegorz Krzysiak, napastnik Świtu.
 
- Myślę, że to był wyrównany mecz. Było sporo walki w środku pola i co chwila akcje pod jedną lub drugą bramką. Po drugiej żółte kartce dla jednego z zawodników Orła, zdobyliśmy przewagę i częściej atakowaliśmy, co zaowocowało dwoma bramkami – skomentował Wojciech Jedynak, pomocnik drużyny z Krzeszowic.
 
- Spotkanie było wyrównane, natomiast stan murawy był dość ciężki i trudno było grać w piłkę, ale momentami mecz mógł się podobać. Przeciwnik był bardzo zmotywowany i od pierwszej minuty rzucił się na nas. My natomiast z biegiem czasu rozkręcaliśmy się i stwarzaliśmy swoje sytuacje najczęściej po szybkich kontratakach. Jeden z nich przyniósł nam bramkę. Myślę, że nie zagraliśmy źle, aczkolwiek to był jeden ze słabszych naszych meczów w tej rundzie. Jesteśmy jednak zadowoleni, bo udało nam się zdobyć trzy punkty na trudnym terenie, bo Orzeł Balin pokazał, że potrafi grać w piłkę – chwalił rywali Kamil Calik, obrońca Świtu. 
 
- Ogólnie zagraliśmy na bardzo niskim poziomie, ale ważne żeby wygrywać gdy gra się słabo, dlatego jesteśmy tak wysoko w tabeli. Warunki były naprawdę fatalne, więc cieszymy się z  tego, że udało nam się wywieźć z tak ciężkiego terenu trzy punkty – mówił Tomasz Wróbel, golkiper krzeszowickiego Świtu.
 
 
Czarni Staniątki – Karpaty Siepraw 0:1 (0:0)
65’ (k.) Szczytyński 
 
Czarni Staniątki nie sprawili niespodzianki i nie dali rady Karpatom, choć zarówno jedni jak i drudzy mieli spore pretensje do arbitra. Warto zaznaczyć, że w zespole gości z powodu czterech żółtych kartek pauzował Krzysztof Zając, a z kontuzją zmaga się Marcin Szymoniak, który prawdopodobnie nie zagra już do końca rundy. Murawa nie ułatwiała obu drużynom gry, więc niewiele ciekawego się działo. Wszystko rozstrzygnęło się w 65. minucie. Według zespołu ze Staniątek, arbiter niesłusznie wskazał na wapno. Pewnym egzekutorem „jedenastki” okazał się Tomasz Szczytyński. – Sędzia zagwizdał karnego z kapelusza. Akurat byłem obok tego zajścia. Zawodnik Karpat (Paweł Stefański) chciał w polu karnym „przełożyć” Górskiego. Akurat nie wziął poprawki, że Łukasz kopie w piłkę parę lat i stanął w miejscu, a ja go asekurowałem, po czym zabrałem mu piłkę, a gracz gości wpadł w Łukasza. Śmieszna sprawa, ale w nawet w Premiership mylą się sędziowie, więc cóż, takie jest życie… - relacjonował pomocnik Czarnych, Wojciech Włodarczyk. Później, w opałach byli z kolei sieprawianie. Mirosław Sikora według rozjemcy meczu dopuścił się faulu ratunkowego i zostało usunięty z boiska. Z tą decyzją z kolei nie zgadzali się przyjezdni twierdząc, że czerwona kartka w tym przypadku to była nieadekwatna kara do popełnionego czynu. – Znalazłem się przy naszej „szesnastce”, po czym odebrałem piłkę i zagrałem długie podanie do za obrońców do Tomka Drabika. Sikora nie zdążył z interwencją i go „skasował”, po czym ujrzał czerwony kartonik – opowiadał Wojciech Włodarczyk. Co by nie napisać o tym meczu, to jednak goście okazali się górą. Nieważny jest styl, bo liczą się punkty, które dają Karpatom już tylko jedno „oczko” straty do Soły Oświęcim.
 
- Graliśmy u siebie, a patrząc na nasze statystyki z ubiegłego sezonu, jesteśmy drużyną własnego boiska. Niestety mecz nie zakończył się dla nas pozytywnie, ponieważ przegraliśmy 0:1 w dziwnych okolicznościach. Jak dla mnie Karpaty miały tylko jeden strzał przez całe spotkanie i to na dodatek z tego śmiesznego jak dla mnie rzutu karnego – wypalił bez ogródek pomocnik Czarnych, Wojciech Włodarczyk.
 
- Pojedynek z Karpatami był typowym meczem na remis. Posiadaliśmy inicjatywę, jednak stworzyliśmy tylko dwie, może trzy groźne sytuacje w całym meczu. Podobnie zespół Karpat, który swoją grę ograniczył do długich piłek. Szkoda straconej bramki, ponieważ padła ona po ewidentnej pomyłce sędziego, który mylił się w obie strony. Od kilku kolejek notowaliśmy niezłe wyniki i przy odrobinie szczęścia mogliśmy dopisać co najmniej jeden punkt po spotkaniu z Karpatami. Nasza gra jest z meczu na mecz coraz lepsza, na co ma pewnie wpływ przystosowanie się do wymogów czwartoligowej piłki – stwierdził pomocnik drużyny ze Staniątek, Grzegorz Rożek.
 
- To był mecz na remis 0:0. Obie drużyny nie stworzyły sobie dużo okazji strzeleckich. Sędziowanie było na bardzo niskim poziomie. o czym świadczy karny z kapelusza. Karpaty jak na drużynę zajmującą drugie miejsce, zagrały bardzo przeciętnie – ocenił bramkarz Czarnych, Jakub Machlowski.
 
- Przez to, co wyprawiał pan sędzia w tym meczu, nie za bardzo wiem co powiedzieć. Najpierw karny z kapelusza dla Karpat, później czerwona kartka dla obrońcy z Sieprawia, który rzekomo faulował naszego napastnika, choć oczywiście nie było nawet mowy o faulu. Typowy mecz na remis, który nie skrzywdziłby żadnej ze stron. Jednak wspomniany rzut karny spowodował, że trzy punkty pojechały do Sieprawia – powiedział Michał Gawlik, napastnik Czarnych.
 
- Mecz z Czarnymi był o tyle trudny, że graliśmy bez trzech podstawowych zawodników, a w naszym przypadku kadrowym to duże osłabienia. Nie wiedzieliśmy również, co zastaniemy na boisku w Staniątkach, czy po tych ostatnio obfitych opadach deszczu boisko będzie nadawało się do gry. Na szczęście mecz się odbył w całkiem przyzwoitych warunkach. Jeżeli chodzi o samo spotkanie, to wydaje mi się, że pojedynek toczył się przede wszystkim w środkowej części boiska i było pewne, iż drużyna, która zdobędzie pierwsza bramkę, wygra to spotkanie. Cieszę się, że byliśmy to właśnie my i wracamy do gry o fotel lidera w tej rundzie – podsumował pomocnik Karpat i autor 9 bramek w meczach ligowych tego sezonu, Tomasz Szczytyński.
 
 
Halniak Maków Podhalański – Sokół Przytkowice 1:2 (1:0)
18’ Szewczyk – 88’ (k.), 90+2’ Lelek
 
Halniak jest jedną z najbardziej nieobliczanych ekip. Świadczy o tym chociażby fakt, że gospodarze potrafili robić w pył Orła Piaski Wielkie, a w ostatniej kolejce ulegli ostatniemu Sokołowi Przytkowice. Lepiej to spotkanie rozpoczęli goście. Faulowany w polu karnym przez Michała Grucę był Dawid Rzeszutko, ale gwizdek sędziego milczał. Później groźny strzał oddał Kamil Mazurek, ale Łukasz Kobiałka był na posterunku. W 18. minucie Halniak wyszedł na prowadzenie. Dośrodkowanie Grzegorz Pacygi padło łupem Kamila Szewczyka, który celnym uderzeniem głową dał prowadzenie miejscowym. Rzut rożny był następstwem indywidualnej akcji i kąśliwego strzału Przemysława Gałuszki. W 42. minucie Kamil Szewczyk za drugą żółtą kartkę został usunięty z boiska i było jasne, że makowian czekają ciężkie chwile. Ekipa z Przytkowic doczekała się jednak swoich chwil radości. Łukasz Lelek – ten zawodnik zapewne długo pozostanie w pamięci zawodników Halniaka. Najpierw wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu na Witoldzie Stokłosie, a w doliczonym czasie gry pomocnik Sokoła trafił do siatki z rzutu wolnego pośredniego, z okolic 11 metrów. Zabójcza końcówka dała przyjezdnym komplet punktów.
 
- Nie wyszedł nam ten mecz. Spotkanie ustawiła czerwona kartka dla Kamila Szewczyka w 42. minucie meczu. Musieliśmy się bronić całe 45 minut i dwa błędy w końcówce spotkanie spotkania kosztowały nas stratę trzech punktów. Gra nie była zbyt płynna, na co wpływała pogoda i ciężkie, grząskie boisko. W drugiej połowie bazowaliśmy głównie na grze z kontrataku i gdybyśmy trafili na 2:0, to byłoby po meczu. Szkoda straconej szansy, ale gramy dalej. Nasza drużyna jest na etapie budowy i musi być uzupełnione parę ogniw, aby myśleć o czymś więcej niż IV liga – przyznał napastnik Halniaka, Bartosz Praciak.
 
- Moim zdaniem Sokół nie zasługuje na ostatnie miejsce w tabeli, bo naprawdę grają niezły futbol. W 18. minucie zdobyliśmy bramkę ze stałego fragmenty gry, a od 43. minuty graliśmy w osłabieniu. W drugiej połowie wycofaliśmy się i czekaliśmy na skontrowanie rywala. Mieliśmy dwie, dobre okazje, ale niestety się nie udało. Od 88. minuty nastąpiło pięć zabójczych minut w wykonaniu Sokoła. Wykorzystany rzut karny oraz rzut wolny pośredni ustaliły wynik spotkania – relacjonował Kamil Szewczyk, pomocnik ekipy z Makowa Podhalańskiego.
 
 
Borek Kraków – Orzeł Piaski Wielkie 1:1 (1:1)
37’ Bagnicki – 45’ Gołoś
 
Derby Krakowa na remis. Pojedynek jak na pojedynek derbowy przystało był zacięty i walki w nim nie brakowało. Szybciej w mecz wszedł jednak Orzeł. W 3. minucie bliski powodzenia był Radosław Kolański, ale jego główka nie trafiła w światło bramki. Aktywny w szeregach gości niemalże tradycyjnie był Konrad Gołoś. Zawodnik Orła w 29. minucie popisał się indywidualną akcję, po której w dobrej sytuacji nie trafił Kolański. W 37. minucie Denis Kagize przejął futbolówkę, dograł na trzeci metr w pole karne do Piotra Bagnickiego, który dołożył nogę i dał prowadzenie miejscowym. Zespół z Piasków Wielkich nie zrezygnował z walki i jeszcze w pierwszej odsłonie wyrównał. Błysk geniuszu pokazał Konrad Gołoś, który przebiegł pół boiska mijając rywali i wygrał indywidualny pojedynek z Dawidem Machetą. W drugich 45. minutach najbliższy powodzenia był Tomasz Czyżowski. Najpierw z jego próbą świetnie poradził sobie Macheta, a tuż przed końcem meczu trafił w słupek. Warto zaznaczyć, że ostatnie pięć minut Borek musiał sobie radzić w „dziesiątkę”, bowiem dwie żółte kartki złapał Jarosław Jatczak. 
 
- Pojedynek był wyrównany, aczkolwiek to Orzeł mógł zadać decydujący cios w samej końcówce. Piłka na nasze szczęścia odbiła się od wewnętrznej części słupka także, że poleciała w stronę boiska i wybił ją dobrze ustawiony Dąbrowski. Obiektywnie patrząc, pierwsza połowa była dla Orła, natomiast druga dla nas. Akcję na 1:1 mogliśmy zneutralizować w zarodku, czyli 50 metrów od naszej bramki. Niestety siłą rozpędu Gołoś okazał się nie do zatrzymania i wyrównał. Gdyby nie to, kto wie, może trzy punkty zostałyby w Borku? Mecz był toczony w trudnych warunkach, jak każde spotkanie w tej kolejce – mówił Jarosław Jatczak, obrońca Borku.
 
- Z przebiegu całego meczu remis jest chyba sprawiedliwy. Straciliśmy głupią bramkę w doliczonym czasie pierwszej połowy. Gdybyśmy dowieźli prowadzenie do przerwy, to na pewno byłoby łatwiej, a tak to Orzeł wyszedł na drugą połowę podbudowany, a my trochę podłamani. Kończyliśmy mecz w „dziesiątkę”, a dodając do tego ciężkie warunki i wymagającego przeciwnika, to remis raczej cieszy – stwierdził pomocnik, grający w tym meczu na obronie Denis Kagize.
 
 
Niwa Nowa Wieś – MKS Trzebinia-Siersza 0:0
 
Ciekawy i emocjonujący mecz zafundowali kibicom piłkarze obu drużyn. Co prawda zabrakło tego co najważniejsze, czyli bramek. O tyle to dziwne, że okazji zarówno jednym jak i drugim okazji nie brakowało. Remis wydaje się być rezultatem sprawiedliwym. W pierwszej połowie lepsze wrażenie sprawiali goście, a w drugiej odsłonie gospodarze. Najlepszą okazją po stronie żółto-czarnych zmarnował Dariusz Czyszczoń, który po podaniu głową od Marcina Giermka, mając klarowną sytuację uderzył nad poprzeczką. Później do głosu zaczęła dochodzić Niwa. Pojedynek z bramkarzem przegrał jednak Mariusz Piskorek. W końcówce podopieczni Roberta Moskala mogą mówić o wielkim szczęściu. Na przedpolu bramki Łukasza Gielarowskiego powstał prawdziwy „kocioł”. Najpierw próba Bogdana Swarzyńskiego została zablokowana, a poprawiający Przemysław Dudzic z Mariuszem Piskorkiem nie znaleźli sposobu na golkipera gości, co ostatecznie zaowocowało bezbramkowym remisem.
 
- Po spotkaniu z Trzebinią zgodnie z chłopakami stwierdziliśmy w szatni, że odczuwamy spory niedosyt, bo okazji do zdobycia gola nie brakowało, szczególnie w końcówce spotkania, kiedy w jednej akcji strzelaliśmy na bramkę trzykrotnie, w odstępie kilkudziesięciu sekund. Niemniej jednak ten mecz był bardzo wyrównany i trzebinianie postawili na trudne warunki. Wydawało się, że ten kto zdobędzie pierwszy gola, ten wygra. Bramki jednak nie strzelili ani jedni, ani drudzy – podsumował Sebastian Kajor, pomocnik Niwy.
 
- Po stworzeniu wielu okazji do zdobycia bramki oceniam, że to była strata dwóch punktów niż zyskanie jednego – krótko ocenił Rafał Makowski, defensor zespołu z Nowej Wsi.
 
- Warunki do gry były ciężkie, więc mecz opierał się głównie na walce. Wydaje mi się, że z przekroju całego spotkania byliśmy lepszą drużyną, ale naszym akcjom brakowało wykończenia. Po raz kolejny marnujemy stuprocentowe sytuacje. Przeciwnik też miał swoje okazje. Najgroźniejszą już w doliczonym czasie gry, kiedy uratowała nas interwencja naszego bramkarza. Pojechaliśmy do Nowej Wsi po zwycięstwo, więc remis traktujemy jako stratę dwóch punktów – zdradził Jakub Juraszek, pomocnik MKS-u.
 
 
Jutrzenka Giebułtów – Górnik Wieliczka 0:2 (0:1)
34’ Skiba, 71’ Rudzik
 
Górnik czekał na zwycięstwo aż dziewięć kolejek, ale się w końcu doczekał. Ekipa z Wieliczki z przekroju całego meczu nie była lepsza, ale grała przede wszystkim konsekwentnie, a kluczem do sukcesu okazała się skuteczna gra defensywy oraz bramkarza. Odważniej do ataków ruszyli najpierw przyjezdni ale nie trafiali kolejno Rudzik i Domoń. W 34. minucie podopieczni Roberta Włodarza wyszli na prowadzenie. Dośrodkowanie Kacpra Winiarskiego wykorzystał Dawid Skiba. Napastnik Górnika minął obrońcę i celnym strzałem z okolic linii pola karnego otworzył wynik tym meczu. Jutrzenka w zasadzie przed przerwą zagrażała rywalom tylko ze stałych fragmentów gry, ale bez efektu bramkowego. Po kwadransie odpoczynku, miejscowi zdecydowanie ruszyli do odrabiania strat. Jakub Wałach bronił jednak jak w transie i wygrał najpierw pojedynek z Sebastianem Sobótką, a później bronił próby z dystansu Łukasza Wołczyka. W 71. minucie Górnicy znacznie przybliżyli się do upragnionego kompletu punktów. Po dośrodkowaniu Dawida Skiby, świetnym strzałem z powietrza popisał się Szymon Rudzik, dając dwubramkowego prowadzenie gościom, które utrzymali już do końca.
 
- Nie zagraliśmy wielkiego meczu. Warunki pozwalały tylko na walkę. Szkoda porażki, bo w drugiej połowie Górnik nie istniał, ale cóż taka jest piłka. Liczymy na to, że w kolejnych meczach uda nam się zdobyć jakieś punkty i w zimie spokojnie przygotować się do walki o jak najwyższą pozycję – oznajmił Sebastian Sobótka, pomocnik Jutrzenki.
 
- To było trudne spotkanie dla obu drużyn, na co składały się kiepskie warunki pogodowe i murawa jak gąbka. W pierwszej połowie drużyna Jutrzenki nie miała praktycznie żadnej okazji bramkowej. Nam udało się strzelić jako pierwszym i to zmieniło całkiem obraz gry. Przy odrobinie szczęścia moglibyśmy prowadzić do przerwy 3:0. W drugiej odsłonie za bardzo się cofnęliśmy i Jutrzenka całkowicie dominowała przez 10-15 minut. Gospodarze mieli wtedy stuprocentowe okazje, ale nasz bramkarz dobrze skrócił kąt napastnikowi gospodarzy. Gdyby padła ta bramka, to wynik mógłby być zupełnie inny. Na szczęście udało nam się wykorzystać jedną kontrę i przy prowadzeniu 2:0, miejscowi całkowicie się otworzyli. Wtedy mecz mógł się skończyć nawet 5:0, gdybyśmy wykorzystali wszystkie sytuacje – podkreślił Dawid Skiba, napastnik Górnika.
 
- W pierwszej połowie byliśmy lepszym zespołem, graliśmy składniej od naszych rywali. Stworzyliśmy sobie trzy doskonałe okazje do zdobycia bramki, z których wykorzystaliśmy tylko jedną. Niestety ja nie wykorzystałem sytuacji sam na sam z bramkarzem, a Sylwester Sikora nie trafił głową do bramki z pięciu metrów. Przed przerwą gospodarze zagrażali nam tylko po stałych fragmentach gry. W pierwszych 15-20 minutach drugiej odsłony, to Jutrzenka osiągnęła dość dużą przewagę. Przeciwnicy kilkukrotnie uderzali na naszą bramkę z dystansu oraz wypracowali sobie jedną stuprocentową okazję. My skupiliśmy się na uważnej grze w obronie oraz szukaniu swoich szans w kontratakach. Właśnie po jednej z kontr bramkę na 2:0 zdobył Szymon Rudzik, co na pewno trochę podcięło skrzydła naszym rywalom. W końcówce dobre okazje do podwyższenia rezultatu mieli jeszcze Darek Guzik i Dawid Skiba. Po trudnym meczu zdobyliśmy niezwykle cenne dla nas trzy punkty – powiedział Kacper Winiarski, pomocnik zespołu z Wieliczki.
 
- To był mecz walki, toczony w ciężkich warunkach. Górnik miał to spotkanie pod kontrolą, za wyjątkiem 15 minut drugiej połowy do momentu zdobycia drugiej bramki – mówił Jakub Dziedzic, stoper Górnika.
 
 
Zwycięstwa gospodarzy: 0
Remisy: 3
Zwycięstwa gości: 4
Bramki: 5-11 (łącznie: 16) 
Średnia na mecz: 2,28
 
 
Tabela ligowa po 14. kolejce:
 
Lp. Nazwa drużyny   M. Pkt. W. R. P. Br. Bil.
1.
herb
bz 13 32 10 2 1 31 - 10 +21
2.
herb
bz 13 31 10 1 2 29 - 11 +18
3.
herb
bz 13 24 7 3 3 18 - 14 +4
4.
herb
plus 13 23 7 2 4 20 - 17 +3
5.
herb
minus 13 21 6 3 4 24 - 22 +2
6.
herb
plus 13 17 4 5 4 13 - 13 0
7.
herb
minus 13 17 4 5 4 18 - 15 +3
8.
herb
minus 13 16 4 4 5 23 - 13 +10
9.
herb
plus 13 16 4 4 5 13 - 12 +1
10.
herb
minus 13 15 4 3 6 10 - 13 -3
11.
herb
plus 14 15 3 6 5 25 - 27 -2
12.
herb
minus 13 15 4 3 6 10 - 17 -7
13.
herb
plus 13 13 3 4 6 16 - 21 -5
14.
herb
bz 13 13 3 4 6 13 - 18 -5
15.
herb
minus 12 13 3 4 5 10 - 26 -16
16.
herb
bz 14 11 2 5 7 11 - 20 -9
17.
herb
bz 13 11 3 2 8 12 - 27 -15

 

Autor: Michał Woźny


  • Komentarzy [0]
  • czytano: [1150]
 

Dodaj swój komentarz

Autor: Treść:pozostało znaków:

Logowanie

Reklama

Najbliższe spotkanie

W najbliższym czasie zespół nie rozgrywa żadnego spotkania.

Najbliższa kolejka

Najbliższa kolejka 35

Ostatnie spotkanie

Wiślanie JaśkowiceSoła Oświęcim
Wiślanie Jaśkowice 2:0 Soła Oświęcim
2018-06-16, 17:00:00
Stadion Miejski w Skawinie, ul. Mickiewicza 27
    relacja »
oceny zawodników »

Wyniki

Ostatnia kolejka 34
Stal Rzeszów 5:1 Podlasie Biała Podlaska
Podhale Nowy Targ 1:3 Resovia Rzeszów
KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski 1:1 Motor Lublin
Avia Świdnik 1:1 Karpaty Krosno
Orlęta Radzyń Podlaski 4:1 Unia Tarnów
Wólczanka Wólka Pełkińska 2:3 JKS 1909 Jarosław
Chełmianka Chełm 3:2 Spartakus Daleszyce
Wisła Sandomierz 2:0 MKS Trzebinia
Wiślanie Jaśkowice 2:0 Soła Oświęcim