Soła Oświęcim - strona nieoficjalna

  • Wyniki ostatniej kolejki:
  • Stal Rzeszów - Podlasie Biała Podlaska 5:1
  • Podhale Nowy Targ - Resovia Rzeszów 1:3
  • KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski - Motor Lublin 1:1
  • Avia Świdnik - Karpaty Krosno 1:1
  • Orlęta Radzyń Podlaski - Unia Tarnów 4:1
  • Wólczanka Wólka Pełkińska - JKS 1909 Jarosław 2:3
  • Chełmianka Chełm - Spartakus Daleszyce 3:2
  • Wisła Sandomierz - MKS Trzebinia 2:0
  • Wiślanie Jaśkowice - Soła Oświęcim 2:0
  •        

Najlepsi typerzy

Zaloguj się, aby typować.
Lp. Osoba Pkt.
1. DarekA828 209
2. pstrag11 182
3. Nathan1500 176
4. maciacho1 174
5. StafBran 151
6. kustosz1919 134
7. blady76 108
8. sPLinteX 86
9. bula1919 74

Statystyki drużyny

Wyszukiwarka

Kontakty

Administrator
zostaw wiadomość
admin (michu89)
status Gadu-Gadu

Statystyki

Brak użytkowników
zalogowanych i 6 gości

dzisiaj: 93, wczoraj: 671
ogółem: 9 157 615

statystyki szczegółowe

Aktualności

Podsumowanie 17. kolejki IV ligi

  • autor: michu89, 2012-11-21 23:40

Runda jesienna sezonu 2012/13 to już historia. Liderem na półmetku została Soła Oświęcim, która pokonała rzutem na taśmę Halniak Maków Podhalański 1:0. - Spotkaliśmy się z dobrą drużyną i mecz był naprawdę ciężki. Uważam, że to było to typowe spotkanie do pierwszej bramki. Sprawiedliwy byłby remis 0:0, ponieważ z przebiegu gry zasłużyliśmy na ten punkt – powiedział Bartosz Praciak, napastnik ekipy z Makowa Podhalańskiego. Zapraszamy na obszerne podsumowanie 17. kolejki IV ligi zachodniej, w którym nie brakuje licznych komentarzy zawodników także tych, którzy nie mieli okazję wypowiadać się na naszym portalu.

 

Wyniki 17. kolejki:
 
17 listopada (sobota)
Cracovia II Kraków – Czarni Staniątki 3:0
MKS Trzebinia-Siersza – Górnik Wieliczka 2:1
Karpaty Siepraw – Niwa Nowa Wieś 0:0
Świt Krzeszowice – Borek Kraków 1:1
Garbarz Zembrzyce – Orzeł Balin 1:2
 
18 listopada (niedziela)
Orzeł Piaski Wielkie – Jutrzenka Giebułtów 2:2
Soła Oświęcim – Halniak Maków Podhalański 1:0
Sokół Przytkowice – Przeciszovia Przeciszów 0:0
Iskra Klecza Dolna – pauza
 
 
Soła Oświęcim – Halniak Maków Podhalański 1:0 (0:0)
90+1’ Sałapatek
 
Do 90. minuty wszystko wskazywało na remis, choć szczególnie w drugiej odsłonie optyczną przewagę mieli gospodarze. Halniak nie przyglądał się biernie wydarzeniom na boisku i też miał swoje okazje. Już w doliczonym czasie gry, w stopera z napastnika zmienił się Bartłomiej Sałapatek, który powędrował w pole karne rywali i celnym strzałem głową po dośrodkowaniu Pawła Cygnara zdobył „platynową” bramką dla oświęcimian, ponieważ nie dość, że Solarze wygrali rzutem na taśmę, to trafienie dało im pozycję lidera na półmetku rozgrywek.
 
- Kolejny raz tracimy jednak bramkę w doliczonym czasie gry i punkty nam uciekają. Młodzi zawodnicy są jeszcze mało doświadczeni i zdarzają im się błędy w końcówkach. Naprawdę ręce opadają, bo trud w 90 minutach jest niweczony w kilka sekund. Uważam jednak, że nie byliśmy drużyną gorszą od Soły. Po prostu cała runda dla nas jest bardzo pechowa. Jak długo gram w piłkę, to takiego pecha jeszcze nie widziałem. Na dobrą sprawę powinniśmy mieć z 12-15 punktów więcej. Mam nadzieję, że kiedyś los odda nam to, bo suma szczęścia równa się zero. Teraz przed nami (działaczami i zawodnikami) czas na rozmowy dalej, bo jeżeli myślimy o czymś w przyszłości, to muszą być wzmocnienia. Osobiście też czekam na rozwój wypadków co do mojej osoby. Miałem dobrą rundę, więc wszystko się okaże – zakończył Bartosz Praciak, snajper Halniaka.
 
- Po meczu pozostał wielki niedosyt. Włożyliśmy w to spotkanie wiele sił i zostawiliśmy serce na boisku. Tym bardziej szkoda, bo bramkę straciliśmy już w doliczonym czasie gry. Mimo wszystko patrzymy już w przyszłość i liczymy, że w rundzie rewanżowej uda nam się zrewanżować za tą porażkę – zapowiadał bramkarz gości, Marcin Kościelnik.
 
 
Cracovia II Kraków – Czarni Staniątki 3:0 (0:0)
50’ Szewczyk, 60’ Pająk, 85’ Rupa
 
Rezerwy Cracovii tym razem zagrały w młodzieżowym składzie i dość długo męczyły się z Czarnymi. To nawet goście jako pierwsi groźnie zaatakowali, ale dwie „główki” Michała Gawlika, nie znalazły drogi do siatki. Później Rafał Piszczek trafił w poprzeczkę, a w odpowiedzi Wojciech Włodarczyk zrobił to samo. Po przerwie krakowianie byli już bezlitośni. Dośrodkowanie Rafała Piszczka wykorzystał 16-letni Krzysztof Szewczyk, który z 10 metrów wpakował futbolówkę do siatki. Dziesięć minut później Dawid Rupa po akcji lewą stroną dograł piłkę Bartłomiejowi Pająkowi, który się nie pomylił i było 2:0. Kolejną bramkę dla miejscowych zdobył Dawid Rupa, uderzając bez przyjęcia prosto do siatki. To był gwóźdź do trumny dla Czarnych.
 
- Byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą i dominującą. Jedynym naszym problemem była słaba skuteczność szczególnie w pierwszej połowie, kiedy to sytuacje mnożyły się, lecz nie potrafiliśmy zamienić ich na gole. W drugiej połowie doczekaliśmy się trafień i już na samym początku zdobyliśmy bramkę. Myślę, że wynik 3:0 to najmniejszy wymiar kary dla Czarnych, ponieważ nie stworzyli sobie praktycznie żadnych okazji do strzelenia gola. Sytuacje gości można wyliczyć na palcach jednej ręki, a i tak było w nich więcej przypadku i błędów indywidualnych niż przemyślanych zagrań ze strony przyjezdnych – podsumował autor drugiej bramki, Bartłomiej Pająk.
 
- Zagraliśmy to, co sobie planowaliśmy przed meczem, czyli bardzo konsekwentnie z tyłu i z przodu. Mimo niewykorzystanych sytuacji dalej graliśmy swoje i stworzyliśmy następne okazje, które wykorzystaliśmy. Czarni również mieli sytuacje na początku meczu, lecz udało nam się zagrać na „zero z tyłu”, za co brawa należą się całej drużynie. Oczywiście nie ma co fetować wygranej nad drużyną z dołu tabeli, ponieważ stawiamy sobie poprzeczkę o wiele wyżej. Cieszymy się, że zakończyliśmy rundę dobry wynikiem, lecz nasz dorobek punktowy pozostawia wiele do życzenia. Planowaliśmy walczyć o awans do III ligi, a po pierwszej rundzie mamy 16 punktów straty do prowadzającej dwójki. Na pewno nie jest to taki rezultat, na jaki liczyliśmy. Zdecydowanie musimy poprawić grę na wyjazdach, z których na 24 możliwe punkty, przywieźliśmy 3. To właśnie tych punktów z wyjazdów nam brakuje, aby być w czubie tabeli. Pozostaje naszej drużynie solidnie przepracować okres zimowy i na wiosnę pokazać, że mimo młodej drużyny, mamy bardzo mocny skład, który jest w tanie wygrać z każdym w tej lidze, na co na pewno nas stać – stwierdził Jakub Potyran, golkiper Cracovii II.
 
- To był dla nas ważny mecz, aby odbić się ze strefy spadkowej. Niestety zabrakło nam trochę skuteczności w stworzonych, groźnych akcjach – ocenił Jakub Fiałka, golkiper Czarnych.
 
 
MKS Trzebinia-Siersza – Górnik Wieliczka 2:1 (1:1)
38’ (k.) Krawczyk, 80’ (k.) Giermek – 45’ (k.) Skiba
 
Festiwal karnych w tym meczu zafundował arbiter, a wszystkie z nich były kwestionowane przez zawodników zarówno jednej jak i drugiej drużyny. Sam pojedynek był twardy i nie brakowało w nim walki, nawet polała się krew. Od mocnego uderzenia spotkanie zaczęli goście. Uderzenie z 25 metrów autorstwa Sylwestra Sikory, zatrzymało się na słupku. Po półgodzinie gry bliski szczęścia był Dawid Skiba, ale piłkę z linii bramkowej wybił Jakub Juraszek. Miejscowi nie zasypywali gruszek w popiele i także mieli swoje szanse. Trzebinianie bramkę zdobyli po rzucie karnym, kiedy w walce powietrznej według sędziego faulowany był Damian Lickiewicz. „Jedenastkę” wykorzystał Michał Krawczyk. Kolejny rzut karny, ale tym razem dla gości, spotkał się z mocnymi protestami miejscowych. Na nic się jednak one zdały, więc Dawid Skiba wykorzystał idealną okazję na doprowadzenie do remisu. Dodatkowo za rozmowy z sędzią drugą żółtą kartkę dostał Dominik Rolka i musiał przedwcześnie udać się do szatni. To tylko rozwścieczyło gospodarzy, którzy w drugiej połowie przycisnęli. Pojedynki z Jakubem Wałachem przegrywali jednak Jakub Pająk i Michał Kowalik. W 80. minucie arbiter podyktował trzeci rzut karny, który znowu „zarobił” Damian Lickiewicz, a wykorzystał go Marcin Giermek. Tym razem to zawodnicy Górnika mieli wielkie pretensje do sędziego, ale nic nie wskórali. Podopieczni Roberta Włodarza mogli wyrównać w samej końcówce, ale piłka zmierzająca w światło bramki po uderzeniu Michała Staśki, została wybita głową z linii bramkowej przez Marcina Kalinowskiego.
 
- Moim zdaniem nie zasłużyliśmy na tak słabe miejsce w tabeli. Była zdecydowana różnica między MKS-em a Górnikiem. Graliśmy w dziesięciu, a jednak potrafiliśmy wygrać ten mecz. Myślę, że w kolejnej rundzie pokażemy na co nas naprawdę stać – zapowiadał Michał Kowalik, pomocnik MKS-u.
 
- W tym meczu chcieliśmy koniecznie zgarnąć pełną pulę tak jak i Górnik, więc było sporo emocji. Mimo gry w osłabieniu przez ponad pół meczu, rozegraliśmy dobre spotkanie. Stworzyliśmy sobie sporo sytuacji. Uważam, że wygraliśmy w pełni zasłużenie. Jesteśmy zadowoleni z trzech punktów, które po naszych problemach z początku sezonu, pomogą nam spokojniej spędzić zimę – cieszył się obrońca żółto-czarnych, Jakub Juraszek.
 
- Moim zdaniem mecz miał dość wyrównany przebieg. Widać było, że obu drużynom bardzo zależało na zwycięstwie. Niestety widowisko kompletnie popsuł sędzia, który w ogóle nie radził sobie z prowadzeniem tego spotkania. Tylko on chyba zna powody, z jakich dyktował rzuty karne w tym meczu, które wypaczyły końcowy rezultat – wyraził opinię defensor Górnika, Kacper Winiarski.
 
 
Karpaty Siepraw – Niwa Nowa Wieś 0:0
 
W tym pojedynku wszystko przemawiało przeciwko gościom. Grali przecież u lidera, nie było w ich szeregach napastnika Mariusza Piskorka, a dodatkowo od 80. minuty musieli grać w „dziesiątkę” po czerwonej kartce dla Sebastiana Kajora. Podopieczni Andrzeja Tomali pokazali jednak charakter i postawili silny opór sieprawianom. Karpaty w tym meczu nie zachwyciły, ale kiedyś dla tej drużyny musiał przyjść słabszy moment, bo i tak tą rundę ekipa z Sieprawia ma nadspodziewanie dobrą. Już w 8. minucie minimalnie pomylił się Bogdan Swarzyński. Później Artur Kuźma obronił strzał Tomasza Szczytyńskiego, a następnie zastopował akcje Krzysztofa Zająca, który sam próbował rozerwać szyki obronne rywali. W ostatnich 10 minutach grający w przewadze gospodarze podkręcili tempo, ale to Niwa mogła wygrać za sprawą kontr. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego, w idealnej sytuacji nie trafił Przemysław Dudzic.
 
- Jesteśmy troszkę źli na siebie po tym meczu, ponieważ bardzo chcieliśmy go wygrać i być samodzielnym liderem IV ligi, ale niestety zabrakło trochę szczęścia, może też koncentracji, więc kończymy tą rundę z taką samą liczną punktów co Soła, ale jednak na drugim miejscu. Mimo wszystko uważam, że to była bardzo dobra runda w wykonaniu Karpat – przyznał pomocnik wicelidera z Sieprawia, Tomasz Szczytyński
 
 
Świt Krzeszowice – Borek Kraków 1:1 (0:1)
78’ (k.) Chlipała – 31’ Kupiec
 
To był nie pierwszy mecz w tej kolejce, w którym zawodnicy uskarżali się na sędziego. Wszystko zaczęło się w 20. minucie. Wojciech Jedynak wyleciał z boiska, bo uderzył łokciem Jerzego Antona. Choć sam zawodnik Świtu zaklinał się, że nie zrobił tego celowo, to arbiter miał swoje zdanie. Goście po pierwszej połowie prowadzili, bo mocnym i celnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Kamil Kupiec. W drugich 45. minutach miejscowi mieli kolejne pretensje do arbitra. Za dwie żółte kartki boisko musiał opuścić Maciej Marszałek. Świt mimo tego, że miał aż o dwóch zawodników mniej nie poddawał się i walczył ambitnie o bramkę. Udało się to za sprawą Piotra Chlipały, który wywalczył rzut karny i sam go wykorzystał. Sytuacja Borku zaczęła się komplikować, bo kolejnym zawodnikiem do odstrzału został Michał Dąbrowski i krakowianie kończyli mecz w „dziesiątkę”. W samej końcówce na samotne spotkanie z bramkarzem wybrał się Michał Kanclerz, ale w ostatniej chwili obrońca Borku podbił strzał nad poprzeczkę skrzydłowego ekipy z Krzeszowic.
 
- Bardzo dziękuję arbitrowi, który zepsuł mecz. Zaczęło się od kartki w 20. minucie, być może słusznej. Jednak czerwona kartka dla Kuby Marszałka była nieporozumieniem. Borek był jedną ze słabszych drużyn z jakimi graliśmy. Mimo tego że kończyliśmy mecz w dziewięciu, to powinniśmy go wygrać. W ostatniej minucie Michał Kanclerz wyszedł sam na sam z bramkarzem, jednak spudłował – powiedział Piotr Sarota, pomocnik zespołu z Krzeszowic.
 
- Sędzia kompletnie zespół nam mecz. Arbiter nie potrafił zapanować nad sytuacją i bardzo nas skrzywdził. Gdyby nie jego decyzje, to byśmy spokojnie wygrali. Uważam jednak, że pokazaliśmy charakter i bardzo nam w tym meczu pomógł Piotrek Chlipała, który nie dość, że wywalczył karnego, którego wykorzystał, to bardzo pomógł drużynie. Bardzo nas martwi jednak kontuzja Pawła Ficka. Wygląda to fatalnie i trzymamy kciuki za niego oraz mamy nadzieję, że szybko do nas wróci – wyraził Tomasz Wróbel, golkiper Świtu.
 
- Moim zdaniem zagraliśmy jedno ze słabszych spotkań. Świt większość meczu przeważał mimo tego, że od 20 minuty graliśmy z przewagą co najmniej jednego zawodnika i co ciekawe większe zagrożenie pod bramką gospodarzy stworzyliśmy w ciągu pierwszych 20 minut, gry obie drużyny grały w komplecie. Po przerwie staraliśmy sie przejąć inicjatywę, ale graliśmy nerwowo, a Świt wykorzystywał to wyprowadzając kontrataki, po których stwarzał zagrożenie pod naszą bramką. Gol dla gospodarzy padł po ewidentnym karnym podyktowanym za faul na moim zdaniem najlepszym zawodniku z Krzeszowic. Końcówka była emocjonująca. Obie ekipy chciały wygrać i stworzyły sobie dobre sytuacje, ale bez konsekwencji. Według mnie wynik jest sprawiedliwy, choć dla nas z pewnością rozczarowujący – stwierdził Jacek Pitala, bramkarz zespołu z Krakowa.
 
- Graliśmy przez większość meczu w przewadze nawet dwóch zawodników. Potrafiliśmy zremisować wygrany mecz – krótko skwitował Adam Popowicz, defensor Borku.
 
 
Garbarz Zembrzyce – Orzeł Balin 1:2 (1:0)
12’ (k.) Sadowski – 78’ Rupa, 85’ Chrzanowski
 
Garbarz miał dwa tygodnie na przygotowanie się do tego meczu i wywalczenie trzech punktów, które gwarantowałby spokojniejszą zimę. Orzeł ostatnio jednak przeżywa wyraźną zwyżkę formę i w Balinie mogą żałować, że runda się już skończyła. W pierwszej odsłonie to jednak miejscowi prowadzili, a mogli nawet wyżej. W 12. minucie rzut karny po faulu na samym sobie wykorzystał Adrian Sadowski, który później zdobył kolejną bramkę, lecz tym razem arbiter dopatrzył się pozycji spalonej. Po przerwie w miarę upływu czasu miejscowi słabli, a do głosu zaczęli dochodzić balinianie. W 78. minucie po dograniu Wojciecha Ryszawego, wyrównał Łukasz Rupa, a kilka minut później Łukasz Chrzanowski dopadł do futbolówki w zamieszaniu podbramkowym i celnie uderzył z woleja, z 12 metrów, dając trzecie z rzędu zwycięstwo Orłowi.
 
- Przegraliśmy na własne życzenie, ale z dużą pomocą sędziego. Mecz zaczęliśmy z wysokiego „C” i sędzia dyktując dla nas karnego powinien dać obrońcy czerwoną kartkę, a nie dał nawet żółtej. Potem nie uznał mi prawidłowej bramki, pokazując urojonego spalonego, a nie była to dynamiczna akcja, bo po stałym fragmencie gry. Do 60 minuty kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku i mogliśmy kilka razy wyprowadzić groźne kontry, ale zabrakło dokładności. W końcówce wyglądało to tak, jakby odłączyli nam prąd i po dziecinnych błędach straciliśmy dwie bramki. Szkoda, bo mamy na tyle doświadczony zespół, że nawet w przypadku braku siły, cwaniactwem i właśnie doświadczeniem takie spotkania powinniśmy wygrywać – mówił Adrian Sadowski, strzelec pierwszego gola.
 
- Całą pierwszą połowę mieliśmy przewagę, więcej z gry i sytuacji w meczu. Po rzucie karnym prowadziliśmy 1:0, choć wynik powinien być wyższy. Natomiast druga połowa wyglądała tak, jakby ktoś odciął od nas zasilanie i już nic nie funkcjonowało jak powinno. Z każdą chwilą traciliśmy siły i konsekwencją tego były dwa proste błędy w obronie i dwie bramki w końcówce meczu – powiedział pomocnik Garbarza, Paweł Jurasz.
 
- Mecz z Garbarzem utrudniała murawa. To był bardzo ciężki teren do gry, dlatego początek nie był najlepszy w naszym wykonaniu. Popełniliśmy kilka prostych błędów i po jednym z nich gospodarze zdobyli bramkę z rzutu karnego. Jednak z minuty na minutę coraz lepiej się prezentowaliśmy i w drugiej połowie przyszły tego efekty, w postaci dwóch bramek i zasłużonego zwycięstwa. Ta wygrana tym bardziej cieszy, że był to nas trzeci mecz z rzędu, w którym zgarnęliśmy komplet punktów, dzięki czemu mocno „poszliśmy” w górę tabeli. Teraz możemy spokojnie i z optymizmem przygotowywać się do rundy rewanżowej – skwitował Łukasz Rupa, napastnik Orła.
 
 
Orzeł Piaski Wielkie – Jutrzenka Giebułtów 2:2 (0:0)
53’ Mróz, 62’ Kolański – 80’ (k.) Domagalski, 90’ Czarnecki
 
Emocji, zwrotów akcji i błędów sędziowskich w tym meczu nie brakowało. Choć w pierwszej odsłonie bramki nie padły, to nie można powiedzieć, żeby nic się w niej nie działo. Początkowe fragmenty należały do miejscowych. Krzysztof Petho przymierzył w spojenie słupka z poprzeczką, natomiast kąśliwe uderzenie Konrada Gołosia z rzutu wolnego, sparował Kamil Czarnecki. Goście uaktywnili się po półgodzinie gry. Dowodem tego był strzał w słupek z 15 metrów Rafała Tabaka. W 53. minucie nieporozumienie defensorów Jutrzenki wykorzystał Michał Mróz i wpakował piłkę do siatki. Kilkanaście minut później Radosław Kolański, który wszedł na boisko dwie minuty wcześniej, skorzystał z podania Konrada Gołosia i podwyższył prowadzenie. Przyjezdni nie zamierzali się jednak poddawać. Zanim jednak złapali kontakt z rywalem, zagubił się sędzia, który pokazał drugą żółtą kartkę Mateuszowi Ziółce, ale przez źle wpisany numer, nie zauważył swojej pomyłki. W 80. minucie Jacek Załęga faulował w polu karnym Marka Szaronia. Rzut karny wykorzystał Krzysztof Domagalski. Pod koniec meczu w pole karne rywali powędrował Kamil Czarnecki. Dość przypadkowo golkiper gości dostał futbolówkę i bez zastanowienia uderzył z prostego podbicia, ratując remis w dramatycznych okolicznościach.
 
- To był mój debiut od pierwszych minut w IV lidze, ponieważ Sławomir Szymacha odniósł kontuzję w trakcie rozgrzewki. Dowiedziałem się 10 minut przed meczem o tym, że stanę w bramce. Dla wszystkich było to spore zaskoczenie. Przechodząc do meczu, to w pierwszych 30 minutach mieliśmy sporo bramkowych okazji, których nie wykorzystaliśmy. Później do głosu doszli goście. Druga połowa rozpoczęła się dla nas dobrze, bo w 62. minucie prowadziliśmy 2:0 i kontrolowaliśmy mecz. Jednak wszystko się odmieniło po wykorzystaniu rzutu karnego przez Jutrzenkę, która uwierzyła, że może wywieść z Piasków Wielkich punkty. Tak się z resztą stało. Boli bramka stracona w 90. minucie, ale taki jest sport. Trzeba podnieść głowy do góry i grać dalej. Musimy dobrze przygotować się do rundy wiosennej, aby nie przytrafiły nam się takie mecze jak dziś. Remis jest dla nas stratą dwóch punktów – przyznał Mariusz Papież, bramkarz Orła.
 
 
Sokół Przytkowice – Przeciszovia Przeciszów 0:0
 
Nie było piękny pojedynek, a typowy mecz walki drużyn z dołu tabeli. W pierwszej odsłonie szans na zdobycie bramki było kilka. Najbliższy szczęścia był Łukasz Lelek. Najpierw minimalnie przestrzelił z rzutu wolnego, a tuż przed przerwą wykonywał rzut karny. Zazwyczaj pewny w takich sytuacjach pomocnik Sokoła, tym razem nie trafił nawet w światło bramki. Przeciszovia miała okazję za sprawą Kamila Michałka, który nie znalazł sposobu w indywidualnym pojedynku z Mariuszem Oczkowskim. W podobnej sytuacji w drugiej części gry, przegranym okazał się Kamil Mazurek.
 
- To był mecz walki z małą ilością sytuacji, z których mogły paść bramki. Sokół nie wykorzystał rzutu karnego. Natomiast muszę podkreślić słabą postawię sędziów, którzy często przerywali grę i wybijali drużyny z rytmu – mówił Damian Bartula, pomocnik Przeciszovii.
 
 
Tabela ligowa po 17. kolejce:
 
 
Lp. Nazwa drużyny   M. Pkt. W. R. P. Br. Bil.
1.
herb
plus 16 38 12 2 2 34 - 11 +23
2.
herb
minus 16 38 12 2 2 33 - 13 +20
3.
herb
bz 16 29 8 5 3 23 - 18 +5
4.
herb
bz 16 27 8 3 5 24 - 21 +3
5.
herb
bz 16 24 7 3 6 27 - 27 0
6.
herb
plus 16 22 6 4 6 20 - 21 -1
7.
herb
minus 16 22 6 4 6 31 - 17 +14
8.
herb
plus 16 20 5 5 6 22 - 18 +4
9.
herb
minus 16 19 4 7 5 13 - 28 -15
10.
herb
plus 16 19 5 4 7 13 - 21 -8
11.
herb
minus 16 18 4 6 6 15 - 15 0
12.
herb
minus 16 18 4 6 6 15 - 17 -2
13.
herb
plus 16 17 4 5 7 18 - 23 -5
14.
herb
plus 16 16 4 4 8 14 - 28 -14
15.
herb
minus 16 15 3 6 7 26 - 32 -6
16.
herb
minus 16 15 4 3 9 10 - 21 -11
17.
herb
bz 16 14 3 5 8 15 - 22 -7


 

 
Autor: Michał Woźny 

  • Komentarzy [2]
  • czytano: [1116]
 

autor: karpatyfan 2012-11-25 02:03:29

Profil karpatyfan w Futbolowo Nie zgodzę się z opinią, iż Karpaty miały tą rundę nadspodziewanie dobrą. Sugerujecie tutaj, że jesteśmy liderem z przypadku, lecz to nie prawda gdyż proszę zobaczyć na wiosenną rundę poprzedniego sezonu. Tak więc Drużyna z Sieprawia prezentuje wysoki poziom już od ponad roku, więc nie zgodzę się z wyżej wymienionym stwierdzeniem.

Pozdrawiam.


autor: michu89 2012-11-25 13:27:56

Profil michu89 w Futbolowo Nikt niczego nie sugeruje kolego. Nie doszukuj się drugiego dna, bo go tu nie ma. Akurat w przedsezonowych prognozach wielu obserwatorów, czy trenerów mówiło, że Karpaty nie są postrzegane jako główny kandydat do awansu. Wiadomo było, że ta drużyna znajdzie się w czołówce, ale mało kto przewidywał, iż będzie walczyła o awans. W takim sensie napisałem to zdanie.


Dodaj swój komentarz

Autor: Treść:pozostało znaków:

Logowanie

Reklama

Najbliższe spotkanie

W najbliższym czasie zespół nie rozgrywa żadnego spotkania.

Najbliższa kolejka

Najbliższa kolejka 35

Ostatnie spotkanie

Wiślanie JaśkowiceSoła Oświęcim
Wiślanie Jaśkowice 2:0 Soła Oświęcim
2018-06-16, 17:00:00
Stadion Miejski w Skawinie, ul. Mickiewicza 27
    relacja »
oceny zawodników »

Wyniki

Ostatnia kolejka 34
Stal Rzeszów 5:1 Podlasie Biała Podlaska
Podhale Nowy Targ 1:3 Resovia Rzeszów
KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski 1:1 Motor Lublin
Avia Świdnik 1:1 Karpaty Krosno
Orlęta Radzyń Podlaski 4:1 Unia Tarnów
Wólczanka Wólka Pełkińska 2:3 JKS 1909 Jarosław
Chełmianka Chełm 3:2 Spartakus Daleszyce
Wisła Sandomierz 2:0 MKS Trzebinia
Wiślanie Jaśkowice 2:0 Soła Oświęcim