Marzec w tym roku wybitnie płata figle, nie oszczędzając nas przed zimową aurą. W związku z tym zamiast pierwszego meczu ligowego, Solarze rozegrali prawdopodobnie ostatni sparing. Pojedynek ze Spójnią Osiek-Zimnodół oświęcimianie wygrali 5:2, choć do 87. minuty było tylko 3:2.
Spójnia Osiek-Zimnodół - Soła Oświęcim 2:5 (1:2)
Bramki:
0:1 - Janeczko 15 min.
1:1 - 16 min.
1:2 - Jamróz 35 min.
1:3 - Niewiedział 74 min.
2:3 - 76 min.
2:4 - Jasiński 87 min.
2:5 - Czarnik 90 min.
Skład Soły: Strąk (46 min. Talaga) – Stanek (26 min. Wadas), Sałapatek, Skrzypek, Jamróz – Gleń (68 min. M. Nowak), Stemplewski (59 min. Czarnik), Cygnar (74 min. Stróżak), Ząbek (60 min. Stanek) – Janeczko (70 min. Jasiński), Snadny (59 min. Niewiedział).
16 marca, godzina 15, stadion im. Braci Kisielińskich w Oświęcimiu – wtedy miała wybić godzina „zero”. Ostatecznie jednak nie wybiła, bo zima wyraźnie rozgościła się na terenie naszego kraju i ani myśli odpuścić. Oświęcimianie zamiast meczu ligowego zagrali sparing. Ten mecz miał dać odpowiedź, czy Solarze są już w optymalnej dyspozycji. Sebastian Stemplewski prawdopodobnie wystawił skład pod ligę jednak… po tym pojedynku będzie miał chyba spory ból głowy, bo rezerwowi nieco bardziej rozruszali grę Soły, a na pewno przyczynili się do takiego, a nie innego wyniku, strzelając wszystkie bramki w drugiej części gry.
Ledwo sędzia zagwizdał po raz pierwszy, a już Solarze mogli cieszyć się z prowadzenia. Mateusz Gleń wyszedł na samotne spotkanie z bramkarzem, z którego zwycięsko wyszedł ten drugi.
Pierwszy kwadrans Pasiaki grały spokojnie, bez żadnych huraganowych ataków. W 15. minucie w grze Soły coś zaskoczyło. Jakub Snadny znalazł w polu karnym Adama Janeczkę i oddał mu futbolówkę. Niespełna 33-letni napastnik mając przed sobą tylko bramkarza, pewnie go pokonał, przymierzając przy słupku.
Stara piłkarska zasada mówi, aby po pierwszej bramce stłamsić rywala i dobić go kolejną. Spójnia okazała się jednak sprytniejsza i zachowała się niczym wytrawny bokser odpowiadając pięknym za nadobne. Ledwie minutę później, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, zawiodło krycie w oświęcimskim zespole i gracz ekipy z Osieka pokonał głową Tomasza Strąka. Futbolówka zanim wpadła do siatki, odbiła się jeszcze od słupka.
Liderzy IV ligi praktycznie w całej pierwszej części gry nie zachwycali grą. Ich akcje były wolne, schematyczne, a łatwe straty i nieporozumienia na własnej połowie czasami mogły irytować. Rywale stawiali silny opór i dotrzymywali kroku oświęcimianom.
Po półgodzinie gry bliski szczęścia był Łukasz Ząbek, którzy skorzystał z przechwytu Sebastiana Stemplewskiego, wyprzedził defensora i „szukał” długiego rogu, jednak na wysokości zadania stanął bramkarz.
W 35. minucie stały fragment gry dał tym razem gola Pasiakom. Paweł Cygnar dośrodkował z rzutu rożnego, bramkarz minął się z piłką, a akcję zamknął Wojciech Jamróz, który z bliska wbił futbolówkę do siatki.
Do przerwy mogło być jeszcze lepiej dla Solarzy. Paweł Cygnar zagrał bez przyjęcia do Adama Janeczki, który nie potrafił pokonać wychodzącego golkipera. Bramkarz Spójni dalekim wyjściem i wystawioną nogą chyba wystraszył napastnika Soły, bo ten źle trafił w piłkę.
Trener Sebastian Stemplewski w przerwie wyraźnie nie był zadowolony z postawy swoich podopiecznych. – Graliśmy jakby od niechcenia. Nasze akcje były zbyt jednostajne – powtarzał szkoleniowiec biało-czerwonych z Oświęcimia.
Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. U oświęcimian nadal brakowało błysku w swoich akcjach. W 65. minucie kąśliwy strzał z rzutu wolnego z około 17 metrów obronił Kamil Talaga. W odpowiedzi z dystansu uderzył Adrian Stanek, ale nie zdołał pokonać dobrze interweniującego bramkarza.
Od 59. minuty w Sole rozpoczął się czas roszad na boisku. Do gry zaczęli wchodzić nowi zawodnicy i to oni pociągnęli nieco grę. Dłuższa i lepsza ławka rezerwowych od rywali dała o sobie znać w ostatnim kwadransie gry.
W 74. minucie Paweł Cygnar wypuścił w bój po lewej stronie Adriana Stanka, który jako lewy pomocnik wyraźnie odżył. Były gracz między innymi Wisły Kraków dobiegł z futbolówką do końcowej linii boiska i wycofał ją Przemysławowi Niewiedziałowi. „Laki” z bliska trafił do siatki.
Dwie minuty później zawodnik Spójni dokonał rzeczy niemal niemożliwej. Piłka po mocnym strzale z 40 metrów zatrzepotała w siatce. Wydawało się, że lepiej w tej sytuacji mógł zachować się Kamil Talaga, jednak usprawiedliwieniem golkipera Soły jest bez wątpienia to, że grał pod słońce, które mu wydatnie przeszkodziło.
Ostatnie słowo, a nawet dwa należało do IV-ligowców. Najpierw po kolejnej akcji lewą stroną Adriana Stanka, głową trafił Bartłomiej Jasiński. Golkiper Spójni dość dziwnie składał się do obrony tego strzału, w efekcie czego przepuścił piłkę do siatki, choć nie musiał.
Kropkę nad „i” w 90. minucie postawił Artur Czarnik, który celną „główką” wykończył centrę z rzutu wolnego Przemysława Niewiedziała.
Autor: Michał Woźny