Piłkarze Soły Oświęcim zamiast spotkań ligowych, podobnie jak większość zespołów z IV ligi zachodniej, muszą rozgrywać sparingi dla zachowania rytmu meczowego. Solarze po raz trzeci z rzędu sprawdzili swoją formę na tle przedstawiciela V ligi, tym razem z najgorszym skutkiem. Podopieczni Sebastiana Stemplewskiego wygrali 2:0 z AKS Niwką Sosnowiec, jednak długimi momentami nie potrafili znaleźć sposobu na skomasowaną obronę sosnowiczan.
AKS Niwka Sosnowiec – Soła Oświęcim 0:2 (0:1)
Bramki:
0:1 – Janeczko 42 min.
0:2 – Niewiedział 66 min.
Skład Soły: Strąk (46 min. Talaga) – Stanek, Sałapatek, Skrzypek, Jamróz – Ząbek (66 min. Cienkosz), Stemplewski (55 min. Wadas), Cygnar, Gleń (60 min. M. Nowak) – Janeczko (65 min. Jasiński), Snadny (58 min. Niewiedział).
Paradoksalnie szkoleniowiec Soły z dwóch powodów może się cieszyć z tego, że dzisiaj jego drużyna nie rozegrała meczu ligowego z Niwą. Po pierwsze dlatego, że nie mógł skorzystać z usług trzech zawodników w postaci Artura Czarnika (kontuzja), Sebastiana Domańskiego (kontuzja) i Macieja Stróżaka (choroba). Jak na razie ciężko stwierdzić, czy przede wszystkim ci dwaj pierwsi zdążą się wykurować na za tydzień. W związku z absencjami dwóch środkowych pomocników, Sebastian Stemplewski dokooptował do kadry Patryka Cienkosza, który dołączył do zespołu rezerw przed tą rundą z Iskry Brzezinka. Po drugie w grze oświęcimian brakowało błysku i elementu zaskoczenia. Pozytywnym faktem jest to, że Solarze posiadali miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki, ale potwierdzili „chorobę” wszystkich polskich drużyn, czyli brak pomysłowego i skutecznego ataku pozycyjnego.
Od początku pojedynek przebiegał po dyktando Soły. Goście rozgrywali piłkę między sobą, ale robili to za wolno. Pasiaki mozolnie zdobywały teren, aby chwilę później stracić futbolówkę w łatwy sposób. Niwka z poświęceniem grała w obronie i czyhała na kontry, które można policzyć na palcach jednej ręki. Cóż z tego, skoro taktyka miejscowych dość długo zdawała egzamin.
W 6. minucie jednak niezłą okazję miał Paweł Cygnar, po dograniu z lewej strony Mateusza Glenia. Środkowy pomocnik lidera IV ligi w decydującym momencie nie trafił czysto w futbolówkę, dzięki czemu bramkarz poradził sobie z tą próbą.
W 21. minucie po prostopadłym podaniu Pawła Cygnara, sam na sam z bramkarzem wychodził Jakub Snadny, który zdołał jedynie „dziubnąć” futbolówkę przed ostatnią instancją rywali. Golkiper Niwki zachował jednak trzeźwość umysłu i uratował swój zespół od utraty bramki.
Niemal do końca pierwszej odsłony scenariusz był taki sam. Soła przeważała, ale niewiele z tego wynikało, aż do 42. minuty. Tym razem to Paweł Cygnar stanął oko w oko z bramkarzem i także nie znalazł na niego sposobu. Do odbitej przez sosnowieckiego golkipera piłki dopadł jednak Adam Janeczko i uderzeniem głową do pustej bramki wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
A Niwka? W pierwszej części gry miała praktycznie dwa groźniejsze wypady pod bramkę Tomasza Strąka. Po rzucie rożnym co prawda nic nie wynikło, ale wrzutka z rzutu wolnego sprawiła trochę problemów oświęcimskiej defensywnie, bo przed Tomaszem Strąkiem było dwóch graczy gospodarzy. Były golkiper właśnie Niwki, a obecnie Soły w porę jednak zareagował i wygarnął futbolówkę spod nóg byłemu koledze z zespołu.
W drugiej części gry oświęcimianie prezentowali się nieco lepiej. Przede wszystkim zaczęli grać szybciej, na jeden – dwa kontakty. Mimo tego obrona Niwki nadal spisywała się bez zarzutu do 66. minuty.
Paweł Cygnar podał piłkę na lewą stronę do Łukasza Ząbka, ten dograł ją wzdłuż bramki do Przemysława Niewiedziała, który znalazł się w polu karnym i przymierzył z kilku metrów pod poprzeczkę. Popularny „Laki” staję się jokerem w talii Sebastiana Stemplewskiego, ponieważ zdobył czwartą bramkę w czwartym kolejnym meczu wchodząc z ławki rezerwowych.
Solarze próbowali podwyższyć rezultat, ale ciężko było przebić się przed defensywę ekipy ze Śląska, która w miarę upływu czasu stawała się coraz mniej szczelna. Niezłe dwie okazje na bramkę miał między innymi aktywny na lewej pomocy Adrian Stanek, któremu dwukrotnie zabrakło odrobiny precyzji po strzałach zza pola karnego.
Piłka do bramki już nie wpadła, w efekcie czego zespół z grodu nad Sołą wygrał różnica dwóch bramek.
Jeżeli zimowa aura w końcu nas opuści, to kolejny mecz oświęcimianie rozegrają 30 kwietnia, o godzinie 15. W Wielką Sobotę oświęcimianie zmierzą się w meczu ligowym na własnym stadionie z Przeciszovią Przeciszów.
Autor: Michał Woźny