W 23. kolejce IV ligi zachodniej podobnie jak w poprzedniej nie zabrakło interesujących wyników. Soła powróciła na właściwe tory, Karpaty przegrały w meczu na szczycie z Orłem, a Górnik w meczu z Cracovią udowodnił, że będzie groźny. Znakomity start zanotowała Niwa, która po ograniu Orła Balin, tym razem rozgromiła Czarnych Staniątki. - Zwycięstwo nad Czarnymi dało nam dużo radości. Zagraliśmy dobry mecz, a naszym najmocniejszym atutem była gra całej drużyny. Widać, że wszyscy razem ciągniemy „wózek” w jedną stronę i to jest optymistyczne na kolejne mecze – cieszył się Mariusz Piskorek, napastnik Niwy. Zapraszamy na obszerne podsumowanie 23. kolejki IV ligi zachodniej, w którym nie brakuje licznych komentarzy zawodników także tych, którzy nie mieli okazję wypowiadać się na naszym portalu.
Wyniki 23. kolejki:
20 kwietnia (sobota)
Iskra Klecza Dolna – Soła Oświęcim 0:4
MKS Trzebinia-Siersza – Świt Krzeszowice 0:0
Górnik Wieliczka – Cracovia II Kraków 3:0
Jutrzenka Giebułtów – Garbarz Zembrzyce 0:0
Przeciszovia Przeciszów – Orzeł Balin 0:2
Niwa Nowa Wieś – Czarni Staniątki 5:0
Borek Kraków – Halniak Maków Podhalański 2:2
21 kwietnia (niedziela)
Orzeł Piaski Wielkie – Karpaty Siepraw 2:0
Sokół Przytkowice – pauza
Iskra Klecza Dolna – Soła Oświęcim 0:4 (0:2)
29’ Stanek, 35’, 69’ Snadny, 86’ Nowak
Soła Oświęcim dość łatwo rozprawiła się z Iskrą, która jest znana z tego, że na swojej „twierdzy” zazwyczaj to ona wygrywa. Tym razem tak jednak nie było. Do 29. minuty spotkanie było jeszcze wyrównane, ale niesamowity lob z dystansu Adriana Stanka i wykorzystana sytuacja sam na sam z bramkarzem Jakuba Snadnego dała gościom już pewien komfort gry. W drugiej części gry oświęcimianie punktowali rywali. Znowu indywidualny pojedynek z golkiperem wygrał Snadny, a świetnie podanie Bartłomieja Jasińskiego wykorzystał Marcin Nowak. Iskra nie była w stanie odpowiedzieć choćby honorowym golem i przegrała aż 0:4, tracąc dodatkowo Patryka Pindla, który został usunięty z boiska przez sędziego za faul z 64. minuty.
MKS Trzebinia-Siersza – Świt Krzeszowice 0:0
Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, ale chyba nie w tym przypadku, bo to właśnie między innymi Tomasz Wróbel zatrzymał ofensywne zapędy miejscowych. MKS atakował i stworzył sobie naprawdę sporo sytuacji, ale skuteczność na pewno nie była mocną stroną podopiecznych Roberta Moskala. Trzykrotnie bliski szczęścia był Michał Kowalik, który najpierw przegrał indywidualny pojedynek z bramkarzem, potem przymierzył nad poprzeczką, a następnie z jego próbą z dość znacznej odległości poradził sobie Wróbel. Świt w zasadzie tylko w 15. minucie poważnie zagroził bramce gospodarzy. Z groźnym uderzeniem z rzutu wolnego Piotra Chlipały, poradził sobie jednak Łukasz Gielarowski. W drugiej odsłonie nadal miejscowi próbowali zdobyć bramkę, ale nie potrafili pokonać Tomasz Wróbla, który wyszedł zwycięsko z pojedynku z między innymi Maciejem Domuratem, więc wynik pozostał bez zmian.
- Mecz był dość wyrównany. Zagraliśmy na ciężkim terenie, a zespół z Trzebini pokazał, że umie grać w piłkę. W pierwszej połowie potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacje, natomiast w drugiej wyglądaliśmy jakbyśmy zostali w przerwie w szatni. Z jednej strony zdobyliśmy punkcik, ale mogliśmy przegrać. Cieszy mnie jednak kolejne zero z tyłu – podsumował Tomasz Wróbel, bramkarz ekipy z Krzeszowic.
- Mecz w Trzebini nie należał do najłatwiejszych. Zdawaliśmy sobie sprawę, że przeciwnik za wszelką cenę będzie chciał zdobyć punkty na swoim terenie, ponieważ są mu one niezbędne w walce o utrzymanie. Zagraliśmy konsekwentnie od tyłu, chodź kilka razy było gorąco w naszym polu karnym. Przewagę optyczną mieli gospodarze, nie mniej jednak my też mieliśmy swoje okazje. Wynik bezbramkowy uważam za sprawiedliwy – skomentował defensor Świtu Mateusz Marszałek.
Górnik Wieliczka – Cracovia II Kraków 3:0 (2:0)
5’ P. Grzesiak, 12’ Kuźma, 81’ Kawaler
Górnik znakomicie wystartował w rundzie wiosennej. Sześciu punktów w dwóch meczach z Sołą i Cracovią II nie spodziewali się chyba nawet najwięksi optymiści w Wieliczce. Trzeba jednak przyznać, że zarówno z Sołą, jak i z rezerwami Cracovii wieliczanie wygrali zasłużenie. Już po 12. minutach spadkowicz z III ligi ustawił ten pojedynek pod siebie. W 5. minucie Paweł Grzesiak dołożył nogę i trafił do siatki po dobrym podaniu z boku boiska Karola Nędzy. Siedem minut później ładnym i celnym uderzeniem z woleja, w długi róg popisał się Dariusz Kuźma. Krakowianie zdecydowanie przycisnęli po przerwie, ale na niewiele im się to zdało, bo Górnik zneutralizował wszystkie atuty „Pasów” i sam groźnie kontrował. Szymon Rudzik po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu gry zgrał piłkę do Pawła Kawalera, który z bliska pokonał Marcina Skrzeszewskiego. Cracovii nawet nie pomogły poważne wzmocnienia z pierwszego zespołu, bo za takie należy uznać Mate Lacicia i Michała Zielińskiego, którzy mają znane nazwiska, dzięki grze w Ekstraklasie.
- Oczywiście jesteśmy bardzo zadowoleni zarówno z wyniku jak i gry. Wszystko w tym meczu ułożyło się po naszej myśli już od pierwszego gwizdka sędziego, z czego jak najbardziej się cieszymy, ale nie popadamy w huraoptymizm. Zdajemy sobie sprawę, że musimy nadal zachować chłodne głowy, koncentrację oraz zaangażowanie, ponieważ przed nami trzy bardzo ważne mecze w kontekście utrzymania w IV lidze – mówił Jakub Dziedzic, obrońca Górnika.
- Wiedzieliśmy, że zespół Cracovii II będzie chciał się utrzymać jak najdłużej przy piłce i dlatego założyliśmy sobie, że musimy podejść do nich blisko pressingiem, bo po odbiorze otwiera się droga do ich bramki. Mecz dobrze się dla nas ułożył. Szybko zdobyta bramka, a następnie druga pozwoliła nam kontrolować to spotkanie. Uważam, że to co sobie zakładaliśmy, zostało spełnione – stwierdził Kamil Sekuła z zespołu z miasta soli.
- Dla nas każde spotkanie jest z gatunku „być albo nie być”. Cieszymy się z trzech punktów, które zdobyliśmy po naprawdę ciężkim meczu. Skupiamy się już na kolejnym przeciwniku i mierzymy w następne zwycięstwo! – deklarował Dariusz Kuźma, pomocnik zespołu z Wieliczki.
Jutrzenka Giebułtów – Garbarz Zembrzyce 0:0
Jutrzenka wraz z zespołem z Trzebinii w tej kolejce miała wiele wspólnego. Przegrała, choć nie musiała, ale nie potrafiła poradzić sobie ze swoją wręcz przerażającą nieskutecznością. W pierwszej odsłonie gospodarze mieli jeszcze problemy z tworzeniem sobie sytuacji. Bramkę, tyle że z pozycji spalonej zdobył Garbarz za sprawą Gaździckiego. Po przerwie dominacja miejscowych nie podlegała dyskusji, ale podobnie jak w meczu z Karpatami, czy Cracovią II, podopieczni Jana Cyniewskiego wciąż nie potrafią wykorzystać swoich szans. Najpierw Domagalski ustrzelił słupek, potem dwukrotnie z 5 metrów wprost w bramkarza trafił Kozub, a za chwilę z 3 metrów fatalnie spudłował Kiełb. W 73. minucie znowu bramkę zdobył Garbarz, ale arbiter znowu dopatrzył się pozycji spalonej. Gospodarze nie potrafili pokonać swojej słabości jaką była nieskuteczność i musieli pogodzić się z remisem.
- Koszmar - tyle można napisać o naszej grze w ostatnim meczu… - mówił niezadowolony napastnik Jutrzenki Krzysztof Domagalski.
- Wszyscy w zespole odczuwamy niedosyt po remisie z Garbarzem. Jak się nie wykorzystuje sytuacji, to ciężko o wygraną tym bardziej, że tabela wygląda tak, a nie inaczej. Jeden lub dwa wygrane mecz powodują, że jest się w jej górnej części, natomiast przegrane skutkują strefą spadkową – przyznał Marek Szaroń, pomocnik gospodarzy.
- Mecz przebiegał pod nasze dyktando. Mieliśmy dużo niewykorzystanych sytuacji, choćby z trzech metrów, gdzie bramkarz stał sam w bramce. Nie jesteśmy zadowoleni z jednego punktu, bo zakładaliśmy, że zdobędziemy ich więcej. Garbarz w końcówce meczu miał dwie sytuacje i mógł nas skarcić, ale to tyle, jeżeli chodzi o ich ofensywne zapędy. Resztę czasu bronili się w dziewiątkę przed własnym polem karnym, a jeden zawodnik, czyli Adrian Sadowski biegał w przodzie. Nie załamujemy się jednak i gramy dalej – powiedział bramkarz Jutrzenki Patryk Mucha.
Przeciszovia Przeciszów – Orzeł Balin 0:2 (0:1)
43’ Bodziony, 75’ Bogucki
Orzeł Balin na wiosnę zdobył pierwsze punkty i pokazał, że mimo załatwiana wszystkiego za pięć dwunasta (kadra drużyny oraz późno rozpoczęte treningi), można wygrywać mecze. To goście w pierwszej odsłonie mieli więcej szans. Najpierw po strzale Boguckiego, piłkę z linii bramkowej wybił Skrobacz, a z kąśliwym uderzeniem Chrzanowskiego poradził sobie bramkarz. W końcu w 43. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukasza Chrzanowskiego, Damian Bodziony trafił do siatki celną „główką” z 10 metrów. Przeciszovia starała się dążyć do wyrównania, ale miała problemy z tworzeniem sobie sytuacji. Jedną z nich w 55. minucie zmarnował Szafraniec, kiedy uderzył prosto w bramkarza. Na kwadrans przed końcem pojedynku dobre podanie z prawej strony Łukasza Chrzanowskiego, padło łupem Jana Boguckiego, który dołożył nogę i to przyjezdni mogli się cieszyć ze zwycięstwa.
- Na pewno trzeba być zadowolonym z gry obronnej, bo wyszliśmy „na zero” z tyłu i nie dopuściliśmy do podbramkowych sytuacji. Za to ofensywa pozostawia wiele do życzenia. Jesteśmy jednak z chłopakami na etapie zgrywania się i to niestety widać, choć momentami wyglądał to całkiem nieźle. Odnieśliśmy ważne zwycięstwo, które pozwoli nam uwierzyć w siebie i oby tak dalej – zaznaczył Jan Bogucki, pomocnik Orła.
Niwa Nowa Wieś – Czarni Staniątki 5:0 (1:0)
4’ Dudzic, 55’, 64’ (karny), 78’ Piskorek, 70’ Śleziak
Bardzo szybko, bo już w 4. minucie Niwa objęła prowadzenia za sprawą Przemysława Dudzica, który swoją indywidualną akcję, zakończył skutecznym strzałem w długi róg. Gospodarze posiadali cały czas inicjatywę i mogli podwyższyć prowadzenie. Po składnej akcji całego zespołu, minimalnie chybił między innymi Piskorek. W drugiej części gry goście całkowicie stracili panowanie nad wydarzeniami na boisku, tracąc aż cztery gole. W 55. minucie podobną akcją co wcześniej Dudzic popisał się Mariusz Piskorek i zrobiło się 2:0. Ten sam zawodnik niecałe dziesięć minut później wykorzystał rzut karny, po faulu na Dudzicu. W 70. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Szymona Nowickiego, celnym strzałem głową popisał się Mateusz Śleziak. Wynik ustalił autor klasycznego hat-tricka Mariusz Piskorek, wykorzystując podanie z boku boiska Przemysława Dudzica.
Borek Kraków – Halniak Maków Podhalański 2:2 (0:0)
60’ (karny) Jatczak, 64’ Bagnicki – 62’ Szymoniak, 90+2’ Praciak
Obie ekipy od początku spotkania nastawiły się na walkę i tak ten mecz wyglądał. Szczególnie w pierwszej odsłonie brakowało finezji i bramek. Największym pechowcem okazał się Dawid Macheta, który w 35. minucie zwichnął bark i musiał się udać do szpitala. W drugich 45. minutach na boisku było już znacznie ciekawiej. Najpierw słupek „ostemplował” Sepioł, a później Dyduch sfaulował Bagnickiego w obrębie „szesnastki” i rzut karny na bramkę zamienił Jarosław Jatczak. Na odpowiedź makowian nie trzeba było długo czekać. Fantastycznym strzałem w długi z narożnika pola karnego błysnął Dariusz Szymoniak, doprowadzając do remisu. Za chwilę Borek jednak odpowiedział i po długim podaniu, Piotr Bagnicki wykorzystał błąd Pacygi i znalazł sposób na bramkarza. W 75. minucie po raz pierwszy w barwach Halniaka na boisku pokazał się Piotr Stach, który tym samym został grającym szkoleniowcem. I to właśnie po jego wrzutce w doliczonym czasie gry, z bliska trafił Bartosz Praciak, ratując remis w samej końcówce.
Orzeł Piaski Wielkie – Karpaty Siepraw 2:0 (1:0)
42’ Sieradzki, 90’ Czyżowski
Mecz na szczycie tabeli nie był jakimś bardzo ciekawym widowiskiem. Szczególnie w pierwszej odsłonie na boisku niewiele działo się ciekawego. Orzeł miał sporo stałych fragmentów gry, a z kolei Karpaty szukały z przodu Krzysztofa Zająca, ale prócz niezbyt groźnych strzałów na boisku wiało nudą. W końcu po dośrodkowaniu i przedłużeniu podania głową przez Czyżowskiego, niepilnowany na piątym metrze Bartosz Sieradzki trafił do siatki. W 55. minucie w bezsensowny sposób z boiska wyleciał Krzysztof Zając. As gości najpierw w pierwszej odsłonie dostał kartkę za „pyskówkę” z sędzią, a we wspomnianej wyżej minucie, dostał drugie „żółtko” za symulowanie faulu w polu karnym. Karpaty po zejściu z boiska swojego snajpera nieco straciły koncepcję na grę, ale mimo osłabienia liczebnego próbowały konstruować akcje. Defensywa gospodarzy była jednak nie do złamania. Lider tabeli w końcówce postawił wszystko na jedną kartę, więc miejscowi mieli multum okazji na dobicie rywali, z której jedną wykorzystali. Z szarżą prawą stroną pognał Konrad Gołoś, który dograł do Chachlowskiego, ten podał Tomaszowi Czyżowskiemu, który skierował futbolówkę do pustej bramki i tym samym pogrążył lidera IV ligi.
Tabela ligowa po 23. kolejce:
Lp. | Nazwa drużyny | | M. | Pkt. | W. | R. | P. | Br. | Bil. |
1. | | | 19 | 42 | 13 | 3 | 3 | 38 - 18 | +20 |
2. | | | 18 | 41 | 13 | 2 | 3 | 39 - 13 | +26 |
3. | | | 18 | 35 | 10 | 5 | 3 | 28 - 20 | +8 |
4. | | | 18 | 31 | 9 | 4 | 5 | 26 - 21 | +5 |
5. | | | 18 | 25 | 7 | 4 | 7 | 22 - 24 | -2 |
6. | | | 18 | 24 | 6 | 6 | 6 | 23 - 15 | +8 |
7. | | | 18 | 24 | 7 | 3 | 8 | 27 - 33 | -6 |
8. | | | 18 | 23 | 6 | 5 | 7 | 32 - 21 | +11 |
9. | | | 17 | 21 | 5 | 6 | 6 | 24 - 20 | +4 |
10. | | | 19 | 21 | 5 | 6 | 8 | 14 - 24 | -10 |
11. | | | 19 | 20 | 4 | 8 | 7 | 21 - 26 | -5 |
12. | | | 18 | 20 | 4 | 8 | 6 | 13 - 30 | -17 |
13. | | | 18 | 20 | 5 | 5 | 8 | 20 - 23 | -3 |
14. | | | 18 | 19 | 4 | 7 | 7 | 17 - 20 | -3 |
15. | | | 18 | 18 | 5 | 3 | 10 | 11 - 26 | -15 |
16. | | | 18 | 17 | 3 | 8 | 7 | 26 - 32 | -6 |
17. | | | 18 | 17 | 4 | 5 | 9 | 16 - 31 | -15 |
Autor: Michał Woźny