Trener Niwy Andrzej Tomala, szkoleniowiec Soły Sebastian Stemplewski oraz defensor gości Dawid Wadas, tuż po meczu Niwy Nowa Wieś z Sołą Oświęcim w rozmowie z naszym serwisem opowiedzieli o spotkaniu i kilku innych kwestiach. Poniżej prezentujemy wypowiedzi.
Andrzej Tomala (trener Niwy Nowa Wieś)
- Mamy inne warunki niż Soła, także porażki swojego zespołu wstydzić się nie muszę. Bylibyśmy jednak bardzo zadowoleni, jakbyśmy pokusili się o remis. Stało się jednak to, co się stało i trzeba się z tym pogodzić. Głowa do góry. Trzeba zaznaczyć, że my gramy o utrzymanie, a Soła o awans i mają ku temu piłkarzy do grania. Chwała chłopakom, że walczyli do końca. Niestety nie udało się zdobyć choćby punktu, ale trudno, może w następnym meczu się uda. Z porażki nie robimy tragedii, a Sole życzymy awansu – powiedział trener Niwy.
Czego zabrakło Niwie do remisu? - Do remisu brakło zimnej głowy. Chłopaki nie od końca wiedzieli, co zrobić z piłką. Wynik niekorzystny tak jakby ich paraliżował, bo chcieli wszystko za szybko robić. Przez to gra w końcówce była szarpana, a były okazje, aby dokładnie dograć i ktoś mógłby akcję skutecznie zakończyć – wyjaśnił Andrzej Tomala.
Szkoleniowiec gospodarzy przyznał, że Soła prezentowała się nieco lepiej. - Myślę, że to był mecz na remis z lekką przewagą Soły. Goście mieli więcej z gry, ale po przerwie nie stworzyli większego zagrożenia. My natomiast niemal cały czas atakowaliśmy, ale brakowało tego ostatniego podania – stwierdził trener gospodarzy.
Sebastian Stemplewski (trener Soły Oświęcim)
- Wiedzieliśmy, że przyjechaliśmy na ciężki teren, bo znaliśmy wyniki poprzednich spotkań w wykonaniu Niwy. Rywale w ostatnich pojedynkach zdobyli dużo bramek – przyznał trener gości.
- Mecz rozpoczął się dla nas bardzo dobrze. Graliśmy piłką i ogólnie mówiąc pierwsza połowa wymagała od nas bardzo dużo siły, bo zastosowaliśmy wysoki pressing. Między innymi dlatego na druga odsłonę wyszliśmy trochę ospali. Końcówka w naszym wykonaniu była nieciekawa. Zrobiłem cztery zmiany, które praktycznie nie wniosły żadnego ożywienia. Chodziło mi o to, aby te zmiany odciążyły trochę obronę – zdradził Sebastian Stemplewski.
Trener wyjawił także, czy miał jakiś pomysł na zatrzymanie skutecznego duetu napastników Niwy. - Na pewno oni się wyróżniają, ale prócz tych chłopaków są inni, bo na boisku jest jedenastu zawodników. Trzeba powstrzymać wszystkich. Nie możemy skupić się tylko na Piskorku, Dudzicu, czy Swarzyńskim. Mieliśmy po prostu zagrać na zero z tyłu i to się udało – powiedział.
Opiekun Soły wyjaśnił także decyzję o nie wystawieniu w podstawowej jedenastce Adriana Stanka. - Na tej pozycji są zawodnicy, którzy też potrafią grać. W drużynie jest duża rywalizacja. Adrian do tej pory grał wszystkie mecze i może też potrzebował trochę odpoczynku. Nikt nie ma pewnego miejsca w składzie, dlatego są pewne roszady – zaznaczył grający szkoleniowiec Pasiaków.
Dawid Wadas (obrońca Soły Oświęcim)
- Jeżeli wynik jest na styku, to rzeczą normalną jest to, że drużyna przeciwna zaangażuje wszystkie siły do ataku. Niwa zagrał na trzech obrońców z tyłu i trzech napastników. Gospodarze nie mieli jednak klarownych sytuacji, bo zawsze potrafiliśmy tą piłkę wyegzekwować z pola karnego. Na pewno to zwycięstwo cieszy. Gdyby padła bramka na 2:0, a sytuacje ku temu były, to myślę, że końcówka byłaby bardziej spokojna – mówił autor jedynej bramki.
W rundzie wiosennej Dawid Wadas ma już dwie zdobyte bramki, co jest jego niemałym sukcesem tym bardziej, że wcześniej w drużynach seniorskich nie zdobywał ich wcale. - Czuje się potrzebny drużynie i mam pewność siebie przy stałych fragmentach gry. Zawsze myślę o tym, aby zdobyć bramkę. Miałbym już trzy bramki, bo udało mi się jedną zdobyć także w Sieprawiu, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Cieszę się z dzisiejszej bramki tym bardziej, że dała nam zwycięstwo – podsumował środkowy defensor Pasiaków.
Autor: Michał Woźny