Trener Jutrzenki Jan Cyniewski, szkoleniowiec Soły Sebastian Stemplewski oraz pomocnik biało-czerwonych z Oświęcimia Paweł Cygnar po meczu Jutrzenki z Sołą, odpowiedzieli na kilka pytań naszej redakcji. Szczegóły udostępniamy w rozwinięciu newsa.
Jan Cyniewski (trener Jutrzenki Giebułtów)
- Na pewno każdy zespół chce wygrać z liderem, po drugie chcieliśmy podtrzymać dobrą passę, bo w tej rundzie przegraliśmy tylko pierwszy mecz z Karpatami. To też miało wpływ na zawodników i każdy chciał się pokazać. Wiadomo też, że jest koniec sezonu i każdy z piłkarzy chce się pokazać trenerowi, zarządowi oraz udowodnić, że zasługuje na pozostanie w zespole – zauważył Jan Cyniewski.
W tym pojedynku Jutrzenka była aż nadto zdeterminowana i wydarła zwycięstwo. - Cieszę się, że pokazaliśmy charakter i nie odpuściliśmy. Zresztą w ostatnich spotkaniach graliśmy praktycznie z samą czołówką i też fajnie się zaprezentowaliśmy czy z Trzebinią, czy ze Świtem. To mi się w zespole podoba, że nie ma odpuszczania, tylko gramy do końca – promieniał z radości trener Jutrzenki.
Szkoleniowiec gospodarzy postawił na Krzysztof Domagalskiego, zamiast na Pawła Wojdałę i z pewnością tej decyzji nie żałował. - Od trzech, czterech spotkań przesunąłem Domagalskiego na lewą pomoc i to było dobre posunięcie, bo w ostatnich spotkaniach Krzysiek Domagalski grał na bardzo fajnym poziomie. Dzisiaj popracował w grze defensywnej i zarobił rzuty karne. Cieszy to, że jego forma nie została stracona i wszyscy go chwalą. Myślę, że to podbudowanie dla zawodnika do dalszej pracy – ocenił.
Sebastian Stemplewski (trener Soły Oświęcim):
W grze Soły była widoczna duża nerwowość i kłótnie na boisku z sędziami. - To wynikało z problematycznych decyzji pani sędziny. Pierwszy rzut karny był wydumany, a faule były widziane w zasadzie tylko nasze – grzmiał trener Solarzy.
Oświęcimianie jednak momentami zbyt bardzo skupili się na rozmowie z sędziną niż na grze. - Nie może być tyle dyskusji z sędziami. Rozmawialiśmy o tym w szatni i na drugą połowę wyszliśmy już z zamiarem tylko i wyłącznie grania w piłkę. Widać było, że grając w dziesięciu lepiej nam to wychodziło nawet niż w pierwszej połowie – ocenił szkoleniowiec Pasiaków.
- Drugi rzut karny był ewidentny, po złym zachowaniu naszej obrony. Można powiedzieć, że nasza defensywna w tym meczu nie stanowiła monolitu. Przegrała cała drużyna, ale szkoda, że było tak nerwowo i zarobiliśmy tyle żółtych kartek – stwierdził Sebastian Stemplewski.
Pani Angelika Kuryło dość nieoczekiwanie przedłużyła mecz tylko o 120 sekund. - W ogóle dla mnie niezrozumiała jest decyzja, jak można przedłużyć mecz o dwie minuty, gdzie była przerwa techniczna na wodę i tyle żółtych kartek. Co to jest dwie minuty w tym przypadku? – pytał popularny „Stempel”
Trener gości już po godzinie gry zdjął z boiska Dawida Wadasa. - Po rzucie karnym znowu przegrywaliśmy i musieliśmy przejść do ofensywy. Dodatkowo Dawidowi Wadasowi nie szło w tym meczu – mówił opiekun przyjezdnych.
Paweł Cygnar (pomocnik Soły Oświęcim)
- Decyzje sędziowskie były dość mocno kontrowersyjne. Bo już w 2. minucie był według nas bardzo mocno kontrowersyjny rzut karny i on w jakimś stopniu ustawił im mecz. Potem potrafiliśmy szybko to odrobić i tak naprawdę prowadziliśmy swoją grę. Graliśmy piłką i stwarzaliśmy sytuacje. Druga ważna sytuacja, to był moment gdzie nerwy puściły Rafałowi Skrzypkowi i dostał on czerwoną kartkę. Nie mnie oceniać czy dostał słusznie, czy nie, ale graliśmy w osłabieniu. Przegrywaliśmy 2:1, ale chwała zespołowi za to, że dążył do tego, aby wywieźć stąd korzystny rezultat. W drugiej połowie ewidentnym naszym błędem był niepotrzebny rzut karny. Wydaje mi się, że faul był popełniony w takiej newralgicznej strefie, że nie mogło się tam nic groźnego wydarzyć – powiedział środkowy pomocnik Soły.
W drugiej połowie Paweł Cygnar został powalony na murawę w polu karnym. - Jeśli chodzi o moją osobę, to był ewidentny rzut karny i to chyba wszyscy widzieli – mówił.
- Naszym celem był awans i to wykonaliśmy, jednak profesjonalnie podchodzimy do tego zawodu i staraliśmy się do końca wywieźć stąd dobry wynik i za to trzeba pochwalić zespół. Trzeba też wspomnieć, że jeździmy w końcówce sezonu w okrojonym składzie, przez kontuzje i kartki. Dzisiaj nikt nie może nam odmówić tego, ze z naszej strony nie było walki, zaangażowanie i determinacji – stwierdził autor bramki na 1:1.
Oświęcimianie momentami wdawali się w niepotrzebne dyskusje z sędziną. - Emocje wzięły górę i każdy musi mocno klepnąć się w pierś oraz nie powielać tego w przyszłym sezonie, a także wyciągnąć z tego wnioski. Pani sędzina nie stanęła dziś na wysokości zadania i gdzieś te kontrowersje były – skwitował strzelec 16 goli w tym sezonie w rozgrywkach ligowych.
Autor: Michał Woźny