Trener Soły mógł być zadowolony po meczu… podwójnie, bo jego zespół zrewanżował się za porażkę sprzed ponad dwóch lat. - Cieszę się z udanego rewanżu, bo Przebój bodajże dwa lata temu wyeliminował nas z Pucharu Polski. Dzisiaj zagraliśmy konsekwentnie do końca. Chcieliśmy ten mecz wygrać - zaznaczył Sebastian Stemplewski.
- Na pewno cieszą bramki po stałych fragmentach gry. Straciliśmy jednak też gole po dużych błędach. Muszę powiedzieć, że w pierwszej połowie moja drużyna grała źle. Zanotowaliśmy bardzo dużo niedokładnych podań, graliśmy ospale. Tak naprawdę nie mogliśmy wejść dobrze w ten mecz. Straciliśmy gola, gdzie wiedzieliśmy, że Przebój dobrze wykonuje stałe fragmenty. To z pewnością ich mocna strona. Cieszy mnie to, że w dziesięciu graliśmy do końca i trafiliśmy na 3:2. Później zdobyliśmy bramkę na 4:2, dzięki czemu z boiska schodziliśmy jako zwycięzcy - powiedział trener Soły.
Szkoleniowiec Pasiaków odniósł się także do kilku decyzji sędziego. - Jeżeli chodzi o sytuację Jakuba Jamroza, to na pewno spóźnił się z interwencją. W tym momencie należała mu się ewidentna żółta kartka, ale czy czerwona? Nie był to atak z premedytacją. Chciał wybić piłkę, ale w nią nie trafił. Z żółtą kartką na pewno się zgodzę, ale czerwona to trochę za dużo - wyraził swoją opinię.
- Uważam, że drugiej żółtej kartki dla Łukasza Ząbka nie powinno być, bo miał on rękę przy ciele. Szczerze mówiąc nie wiem jak interpretować zagranie ręką, bo sędziowie różnie to robią - mówił.
- Moim zdaniem arbiter w pierwszej odsłonie pozwolił na twardą grę. Po przerwie mam żal do swoich zawodników, że jak się przewracali, to nie krzyczeli, nie płakali, bo sędzia mógł gwizdać na nas faule. Drużyna gości właśnie to czyniła, przez co zyskała parę stałych fragmentów gry. Cwaniactwem nas trochę przewyższali - ocenił.
Solarze po bardzo dobrym początku rozgrywek nie chcą jeszcze mówić otwarcie o awansie. - Gramy o zwycięstwa i po to, aby grać jak najlepiej. Co będzie po pierwszej rundzie to zobaczymy. Pani prezes wraz z zarządem postawiła nam cel, który będziemy realizować. Jeżeli będziemy na pierwszym miejscu, to na pewno też będę się cieszył - zdradził na koniec Sebastian Stemplewski.
Autor: Michał Woźny