- autor: Michał Woźny, 2013-09-15 13:03
-
Szkoleniowiec gospodarzy przyznał, że to goście dziś lepiej się prezentowali. - Myślę, że z przebiegu całego meczu zasłużone zwycięstwo gości - powiedział Marcin Manelski, trener BKS-u.
Zespół z miasta soli był słabszy do 70. minuty. - W pierwszej połowie Soła w szczególności dominowała. Dobrze się pod nas ustawiła i mądrze rozgrywali akcje. Obawialiśmy się tego i widzieliśmy, że tak będzie i faktycznie tak było. Pytanie jest takie, dlaczego zareagowaliśmy dopiero po straconej bramce? Czasami jednak tak jest. Pewnych rzeczy dopiero się uczymy. Zostaliśmy stłamszeni z boku i już nasze akcje nie były takie płynne. Chcę chłopakom podziękować, bo zostawili troszeczkę zdrowia na boisku i było to widać. Bez wątpienia był to fajny, męski mecz, jednak muszę zauważyć, że sędzia nie dostosował się do tego poziomu - podkreślił trener ekipy z Bochni.
Dlaczego miejscowi dopiero w ostatnich 20 minutach ruszyli do zdecydowanej ofensywy? - Pewne rzeczy można nakreślać, ale piłkarze są aktorami. Oni dopiero się uczą i pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Czasami się gra tak, jak przeciwnik pozwala. W pierwszej połowie goście na dużo nam nie pozwolili i to chyba z tego wynikało. Końcówka była już nasza. Zespół rywali cofnął się do defensywy, a nam może zabrakło wówczas trochę szczęścia - ocenił Marcin Manelski.
Opiekun bocheńskiej drużyny miał pretensje do arbitra. - Myślę, że sędzia nie nadążał za niektórymi akcjami, gdzie uwidoczniło się cwaniactwo rywali. Jak ktoś nie grał na pewnym poziomie, to ciężko mu to wyłapać. Podobną lekcję dostaliśmy od Łysicy, która stłamsiła nas też takim cwaniactwem. Myślę, że dzisiaj mój młody zespół też dostał lekcję, bo czasami o meczu decydują detale, choćby takie jak właśnie piłkarskie cwaniactwo, które Soła w paru sytuacjach pokazała - podsumował.
Autor: Michał Woźny