KSZO niespodziewanie pokonało Sołę i co ciekawe wygrało dopiero pierwszy raz w tej rundzie na własnym stadionie. - Wreszcie mamy pierwsze trzy punkty na stadionie w Ostrowcu Świętokrzyskim. Nic tylko się cieszyć - mówił szkoleniowiec gospodarzy.
Trener pomarańczowo-czarncych nie ukrywał radości z wywalczenia zwycięstwa. - Wreszcie odczarowaliśmy swój stadion, strzelając gola w ostatniej minucie. Mogliśmy te bramki zdobyć wcześniej i mieć zdecydowanie spokojniejszy mecz. Mój zespół lubi jednak jak jest dramaturgia, a dzisiaj była ona na szczęście z happy endem. Soła to bardzo dobry zespół, widać, że piłkarsko są super poukładani. My jednak też mieliśmy swoje szanse i powinniśmy strzelić dwie lub trzy gole więcej. Najważniejsze jednak, że te trzy bramki dały nam upragniony komplet punktów - ocenił.
Rafał Lasocki krótko scharakteryzował to spotkanie. - Bałem się postawy swojego zespołu, bo my jak stracimy bramkę, to chłopcy od razu dają głowy w dół. W tym meczu na szczęście o dziwo, ci najstarsi zawodnicy jak Karol Gruszka, czy Mateusz Dryka tak fajnie zmotywowali tych chłopców, że udało nam się wyrównać, a potem trafić na 2:1. Jeden błąd w defensywie po rzucie z autu, gdzie jesteśmy na to przygotowani spowodował gola na 2:2. To była bramka z niczego, która spowodowała nerwowość w szeregach mojego zespołu. Soła miała takie sytuacje, że chociaż jeszcze raz nas trafić powinna. My też mieliśmy swoje szanse, bo gdyby chociaż jedną okazję wykorzystał Sami Gehman, czy Dawid Gardynik, to byłoby inaczej. Na szczęście Kamil Dziadowicz postawił kropkę nad „i” - powiedział.
Trener Lasocki wyjaśnił także, że nieco… z przymusu wykonywał „jedenastkę”. - To jest właśnie oblicze mojego zespołu. Mam naprawdę świetnych piłkarzy. Wcześniej wszyscy garnęli się do strzelania rzutów karnych. A teraz był jeden, drugi, czy trzeci wyznaczony, jednak woleli, żebym to ja strzelał. Trzeba było wziąć tę odpowiedzialność na siebie. Za pierwszym razem się nie udało, ale za drugim piłka wpadła do bramki, gdzie naprawdę miałem duże ciśnienie i odpowiedzialność na sobie, bo jestem grającym trenerem - podkreślił.
Opiekun KSZO nie widział żadnych błędnych decyzji sędziego. - Faul był na mnie i to był ewidentny rzut karny. To czy bramkarz się wcześniej ruszył, czy też nie? Nie wiem, nie widziałem. Nie mam żadnych zastrzeżeń do arbitra - skomentował.
Autor: Michał Woźny