Pierwszy mecz w rundzie wiosennej jest już za juniorami starszymi Soły. Solarze zmierzyli się dzisiaj z Astrą Spytkowice, pokonując rywali 3:1. Po pierwszej połowie niewiele jednak na to wskazywało, patrząc na apatyczną grę oświęcimian, jednak po przerwie było już lepiej.
Soła Oświęcim – Astra Spytkowice 3:1 (0:0)
Bramki:
1:0 – B. Wołek 61 min.
2:0 – Skiernik 64 min.
3:0 – Skiernik 80 min.
3:1 – 85 min.
Skład Soły: Bartosz Bułka – Adrian Dziuga (46 min. Kamil Skamaj), Bartłomiej Kaliciak, Mateusz Boba (85 min. Paweł Karpiel), Kamil Kotyza – Jakub Scąber, Tomasz Migdałek, Michał Rybczak, Szymon Brańka (83 min. Konrad Zięba) – Bartosz Wołek (83 min. Grzegorz Stańczyk), Dawid Skiernik.
Żółte kartki dla Soły: Bułka, Rybczak
Pierwsza odsłona w wykonaniu Solarzy była wręcz katastrofalna i można powiedzieć, że jedynie się odbyła. Podopieczni Łukasza Jaska kompletnie ją przespali. To Astra miała lepsze sytuacje, do których niewątpliwie trzeba zaliczyć uderzenie z rzutu wolnego, z 20 metrów. Piłka po rękach bramkarza uderzyła w poprzeczkę.
Po przerwie na boisku wyszła jednak zupełnie inna drużyna i Pasiaki wzięły się do roboty. Gospodarze szybko zepchnęli sptykowiczan do głębokiej defensywny i ruszyli z ostrą szarżą.
W 59. minucie po akcji Jakuba Scąbra prawą stroną i dograniu wzdłuż bramki, z piłką minął się Bartosz Wołek, który w zasadzie miał przed sobą tylko pustą bramkę. Dwie minuty później Wołek w identycznej sytuacji już się nie pomylił, a asystą błysnął aktywny w drugiej odsłonie Szymon Brańka.
To właśnie ten zawodnik dośrodkował piłkę z rzutu rożnego w 64. minucie, a celnym strzałem głową w krótki róg popisał się Dawid Skiernik.
W 80. minucie Soła prowadziła już 3:0. Szymon Brańka zgubił rywali na lewej stronie i dograł do idealnie wbiegającego w pole karne Dawida Skiernika, który dołożył nogę. Futbolówka odbiła się od słupka i wpadła do siatki.
Astra honorowego gola zdobyła w 85. minucie, choć bliski obrony tego strzału był Bartosz Bułka.
- Zagraliśmy dwie różne połowy. W pierwszej odsłonie co innego mieliśmy grać i mówiliśmy sobie w szatni, a wyszliśmy na boisko i zagraliśmy brzydko mówiąc totalną „padlinę”. Zero biegania, zaangażowania, już nie mówiąc o jakiejś grze. W przerwie znowu musieliśmy sobie parę rzeczy powiedzieć oraz przypomnieć i w drugiej połowie trochę to lepiej wyglądało. Bałem się tego meczu, bo zawsze te pierwsze spotkania wyglądają różnie, bo treningi i sparingi na sztucznym boisku, to co innego, niż gra na boisku naturalnym. Chłopcy już na rozgrzewce mówili, że piłka inaczej się porusza niż na sztucznej murawie i być może w pierwszej części gry to przeszkadzało. Mimo wszystko ta gra i tak powinna wyglądać inaczej - stwierdził Łukasz Jasek, trener juniorów starszych Soły.
Autor: Michał Woźny