Trener BKS-u Bochnia mówił po spotkaniu, że jego drużyna chciała walczyć z Solarzami i nie zastosowała taktyki ultradefensywnej. - Próbowaliśmy grać w piłkę i się przeciwstawić Sole, ale przeciwnik dysponuje indywidualnościami, które przesądziły o wyniku meczu i tak naprawdę o jakości całej gry - powiedział po meczu
Krzysztof Krok mimo wysokiej porażki nie załamywał rąk. - Nie przyjechaliśmy się tutaj bronić, tylko grać w piłkę. Dla nas najlepszym treningiem jest mecz z racji sytuacji jaka panuje w klubie, a mam tu na myśli ilość zawodników, których mamy do dyspozycji. Spotkanie było otwarte i kibice, którzy byli na stadionie, zobaczyli ciekawe widowisko. Szkoda tylko, że do naszej bramki wpadło więcej piłek. Stworzyliśmy też kilka dobrych okazji i można było przy większej dozie szczęścia i umiejętności zakończyć je bramką. Mimo porażki 1:5, dość optymistycznie patrzę na następny mecz - stwierdził.
Szkoleniowiec podkreślał, że to gospodarze mieli większe umiejętności do zdecydowało o wyniku. - Organizacja gry i taktyka jest bardzo ważna, ale i tak na końcu w piłce nożnej liczą się umiejętności. Jako trener mogę pomóc taktyką w grze obronnej, czy akcjach ofensywnych, ale jak pokazuje czwarta bramka, gdzie zawodnik Soły kiwnął dwóch moich graczy, umiejętności są potrzebne. Przy tym golu niby wszystko było, tak jak miało być na papierze. Moi zawodnicy byli w swoich strefach, ale umiejętności indywidualne decydują o końcowym sukcesie - wspomniał.
Trener Krok wypowiedział się także na temat, kto według niego powinien wygrać ligę. - Siedzę tutaj, to powiem, że wolałbym, aby Soła awansowała. Oczywiście żartuję, ale tak naprawdę jak najbardziej uważam, że powinna awansować ta drużyna, która jest najlepsza i będzie w tabeli końcowej na pierwszym miejscu. Życzę wszystkim swoim przeciwnikom powodzenia i sukcesów na boisku - odpowiedział.
Krzysztof Krok mówił także o braku doświadczenia w formacji defensywnej swojego zespołu. - Cała czwórka moich obrońców, to chłopcy z rocznika 94 i młodsi z małym doświadczeniem. Nie powiem, że sytuacja ich czasami przerasta, ale brakuje konsolidacji na boisku. Próbujemy na treningach i odprawach tłumaczyć pewne aspekty gry w piłkę nożną, ale od mówienia do realizacji jest daleka droga. Jeżeli byłoby to tak proste, to myślę, że wszyscy by grali jak Barcelona, czy Borussia Dortmund. Od mówienia to doświadczenia nie przybywa, bo trzeba trenować, ćwiczyć i mieć zaangażowanie. Dopiero z tego wychodzi jakość - spuentował.
Goście dobrze radzili sobie do stanu 1:0, a później tracili bramkę za bramką. - To trochę leży w psychice młodych chłopaków. Bronimy się przed spadkiem i ostatnie mecze mamy przeplatane. Albo remisujemy, albo przegrywamy wysoko. Chłopcy dostają bramkę, nagle coś pęka i może po prostu brakuje im także umiejętności. Być może potrzeba czasu, aby chłopcy odrobili lekcję - zakończył szkoleniowiec zespołu z Bochni.
Autor: Michał Woźny