- autor: Michał Woźny, 2014-05-15 00:08
-
Trener Soły mówił po spotkaniu z Nidą o tym, że jego zespół za wszelką cenę chciał dopisać do swojego dorobku 3 punkty. - Mecze z teoretycznie słabszymi przeciwnikami są trudniejsze, bo motywacja może uciekać. My wiemy, że musimy i chcemy wygrać, ale jednak rozkojarzenie może się wkradać. Wiedzieliśmy, że w drugiej odsłonie musimy odrobić wynik i udało się to zrobić - powiedział.
Szkoleniowiec zespołu z Oświęcimia podsumował mecz. - Ciężko powiedzieć coś o pierwszej połowie zwłaszcza, że kontrowaliśmy grę, a przegrywaliśmy 0:2. Mieliśmy swoje sytuacje, ale nie potrafiliśmy zdobyć bramki. Goście pierwszy raz weszli w nasze pole karne i od razu mieli rzut karny. W przerwie zrobiłem szybkie trzy zmiany, bo musieliśmy coś zmienić. Trzeba było przyśpieszyć grę i jeszcze mocniej nacisnąć na przeciwnika. Gole były konsekwencją tego, że dążyliśmy do nich i to bardzo mocno. Pokazaliśmy charakter, który Soła posiada - stwierdził.
Trener Pasiaków zapowiada, że jego ekipa dalej walczy o pozycję lidera. - My dalej walczymy o pierwsze miejsce. Gramy dalej i musieliśmy mecz z Nidą wygrać i nie zakładaliśmy innej możliwości. Nawet przy stanie 0:2 chcieliśmy zwyciężyć. Nadal czekamy na potknięcie się Granatu i dogonienie oraz przegonienie ich - deklarował.
Sebastian Stemplewski tuż po meczu nie chciał analizować gry duetu Knapik-Snadny, który po raz pierwszy w tym sezonie wybiegł na boisko w dłuższym wymiarze czasowym. - Ciężko tak na gorąco powiedzieć, bo będę to analizował troszkę głębiej. Każdy chciał i widać było, że był ruch zawodników w drugiej połowie. Druga odsłona może byao podobna jak pierwsza, bo dominowaliśmy na boisku próbowaliśmy cały czas grać, wrzucać i strzelać. Po przerwie jednak wszystko wyszło tak, jak chcieliśmy - mówił.
Trener Solarzy nie pokusił się o analizę nieuznanego gola dla Nidy. - Trudno mi powiedzieć, co się działo w tamtym rejonie boiska, bo stałem gdzie indziej. Ciężko mi jest określić czy był spalony oraz czy był karny dla Nidy. Jeżeli sędzia tak zagwizdał, to widocznie tak było - zakończył.
Autor: Michał Woźny