- autor: Michał Woźny, 2014-05-19 14:32
-
Trener Manelski długo nie mógł przeboleć porażki swojego zespołu. - Prowadziliśmy 2:0 i wydawało się, że możemy zdobyć trzy punkty. Gapiostwo, błędy i brak umiejętności zadecydowały o przegranej. Ciężko mi jeszcze dojść do siebie po takiej porażce - nie ukrywał.
Sytuacja kadrowa Porońca nie jest godna pozazdroszczenia. - Trochę przetrzebiły nas kontuzje. Maciek Żurawski nie wyszedł na drugą połowę, Rafał Gadzina musiał już zejść po 30 minutach, a Maciek Gogola był chory. To jest jednak takie zwalanie na kontuzje, a gra cała drużyna. Na pewno opadliśmy z sił w drugiej połowie. Przewaga Soły w środku pola była miażdżąca. W końcówce co prawda mogliśmy zdobyć wyrównującą bramkę, ale zabrakło trochę szczęścia - ocenił szkoleniowiec zespołu spod Tatr.
Poroniec w walce o utrzymanie nie ma już praktycznie marginesu błędu. - Trzeba zadać pytanie, czy my jesteśmy w stanie utrzymać się w tej III lidze? Czy nam na tym zależy? Bo czasami odczuwam różne rzeczy. Dopóki piłka w grze, to trzeba walczyć, do zdobycia zostało jeszcze dwanaście punktów. Dzisiaj pokazaliśmy do pewnego momentu, że można wygrać. Trzeba się zebrać na mecz z Koroną i to będzie już mecz na noże - zapowiadał Marcin Manelski.
Trener Porońca powiedział także, z jakiego powodu zszedł Maciej Żurawski. - Doznał urazu mięśnia łydki. Nie ryzykowaliśmy, bo mógł pograć jeszcze z 5-10 minut, ale ten uraz mógł się pogłębić. Myślę, że przyda się jeszcze na inne mecze, bo widać, że to klasowy zawodnik - podkreślił.
Autor: Michał Woźny