Na inaugurację nowego sezonu w III lidze, Soła Oświęcim bez wątpienia powinna wygrać z Wolanią. No właśnie – powinna. Niestety oświęcimianie choć momentami posiadali przygniatającą przewagę, kompletnie nie potrafili tego wykorzystać i musieli zadowolić się jednym punktem po remisie 1:1. Nie jest to zapewne rezultat, który cieszy kibiców i zawodników z Oświęcimia.
Wolania Wola Rzędzińska – Soła Oświęcim 1:1 (1:1)
1:0 – Tadel 7 min.
1:1 – Cygnar 45+2 min.
Wolania: Łukasz Mikrut – Piotr Szosta, Kamil Bachula, Marcin Furmański, Dawid Krupa – Dominik Adamowski (86 min. Patryk Bezkosty), Jakub Tadel, Kamil Wilk (59 min. Piotr Tarczoń), Adrian Ślęzak (65 min. Dominik Cabała) – Patryk Szatko, Artur Biały (78 min. Łukasz Wilk).
Soła: Kamil Talaga – Jakub Jamróz, Marcin Drzymont, Rafał Skrzypek, Łukasz Ząbek (76 min. Adrian Stanek) – Grzegorz Talaga, Dawid Dynarek, Paweł Cygnar, Igor Szopa – Adam Janeczko (70 min. Przemysław Knapik), Jakub Snadny (80 min. Kamil Szewczyk).
Czerwona: Bachula 47 min. (za zagranie ręką w polu karnym)
Żółte kartki: Piotr Szostak, Patryk Szatko (Wolania)
Sędziował: Szymon Ubożak (Kielce)
Miało być pięknie, ale nie było. Było za to święto w Woli Rzędzińskiej. Niemal komplet kibiców na trybunach, na co złożyło się około 400 osób i puchar odebrany za zwycięstwo IV lidze zwiastowały to, że dla miejscowych ten dzień, to spore wydarzenie. Coś podobnego przeżywała Soła rok temu, w meczu z rezerwami Korony, który wygrała u siebie 4:1. Tym razem to oświęcimianie byli jednak faworytem.
Boisko było dość wąskie, a murawa tępa, ale nie ma co zwalać wyniku na plac gry, bo obie ekipy miały ten plac taki sam. W składzie Soły nie było niespodzianek. Ustawienie było takie samo jak w ostatnim sparingu. Ten mecz pokazał także, jak wąskie pole działania ma Sebastian Stemplewski jeśli chodzi o młodzieżowców. Cały mecz grało ich dwóch, a zazwyczaj nie było spotkania w poprzednim sezonie, gdzie trener Soły nie zmieniał młodzieżowca przed końcem meczu. To tylko pokazuje, że szkoleniowiec Solarzy uważa, że byli juniorzy oświęcimskiego klubu nie są jeszcze gotowi na III ligę. Z drugiej strony ciężko grać dwoma młodzieżowcami przez całą rundę i koło się zamyka.
Przechodząc do samego spotkania, to fatalnie zaczęło się ono dla Soły. Najpierw co prawda nieuznaną bramkę zdobył Igor Szopa, ale już w 7. minucie, po dośrodkowaniu Adriana Ślęzaka z rzutu rożnego, gola „szczupakiem” zdobył Jakub Tadel. Powiedzmy sobie szczerze. To była jedna na dwie klarowne sytuacje Wolanii w całym meczu. I to im wystarczyło do wywalczenia punktu.
Pasiaki pokazały za to wyjątkową niefrasobliwość w ofensywie. Najpierw 18. minucie strzał Łukasza Ząbka z rzutu wolnego sparował bramkarz, a w tej samej minucie po centrze z rogu z bliska uderzył Rafał Skrzypek. Bramkarz miał dużo szczęścia, że jakimś cudem obronił ten strzał.
Potem to dalej goście mieli więcej z gry, a Wolania głównie czyhała na kontry. I po jednej z nich powinna podwyższyć prowadzenie. Patryk Szatko zostawił w tyle Jakuba Jamroza i podciął piłkę nad wychodzącym z bramki Kamilem Talagą. Zrobił to jednak nieprecyzyjnie i powędrowała ona tuż nad poprzeczką.
Pod koniec pierwszej połowy biało-czerwoni z Oświęcimia w końcu się uaktywnili. Po podaniu z prawej strony Jakuba Snadnego, z bliska w poprzeczką trafił Paweł Cygnar. W doliczonym czasie gry, „Cyla” już się nie pomylił. Precyzyjnie przymierzył tuż przy słupku, z rzutu wolnego, z 20 metrów. Bramkarz zareagował z opóźnieniem i nie miał szans na skuteczną interwencję.
Druga odsłona wprost znakomicie zaczęła dla Soły. Paweł Cygnar strzelał, a Kamil Bachula zatrzymał piłkę ręką na polu karnym. Bachula został wyrzucony z boiska, a karnego miał strzelać Cygnar. Kapitan Soły to bez wątpienia pewny wykonawca „jedenastek”, chociaż w przedsezonowych sparingach dwukrotnie się jednak pomylił. W rozgrywkach ligowych prócz meczu z Beskidem Andrychów (Cygnar skutecznie dobił jednak strzał), trudno sobie przypomnieć sytuację, w której Cygnar chybiłby z jedenastu metrów. Tym razem kapitan Soły uderzył precyzyjnie, a prawy róg bramkarza. Mikrut zdołał jednak rzucić się w odpowiedni róg, sparował uderzenie, a na dodatek obronił jeszcze dobitkę, dokonując cudów w bramce.
W późniejszej fazie meczu, pojedynek toczył się na jedną bramkę. Soła zamykała rywali w niczym hokejowym zamku. Cóż z tego, skoro ciężko było jej się przedostać pod bramkę gospodarzy, a jak już im się to udało, to w 82. minucie po prostopadłej podcince Cygnara, będący sam na sam z bramkarzem Przemysław Knapik „podał bramkarzowi piłkę”, jak to powiedział na konferencji pomeczowej trener Stemplewski. Widać, że „Knapolowi” brakuje ligowego rytmu, a Sole skuteczności, bo to właśnie przez jej brak, wyjechała z Woli Rzędzińskiej tylko z jednym punktem.