W poprzednim sezonie Solarze nie potrafili ani razu wygrać z KSZO, raz z nimi remisując i raz przegrywając. Tym razem oświęcimianie przełamali rywali i wzięli rewanż za porażkę poniesioną niecały rok temu, kiedy stracili gola na 2:3 w ostatniej akcji meczu. Soła wygrała 2:0, mimo coraz bardziej kurczącej się kadry.
KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski – Soła Oświęcim 0:2 (0:0)
Bramki:
0:1 – Knapik 59 min.
0:2 – Cygnar 69 min.
Składy:
KSZO: Konrad Zacharski – Michał Stachurski, Erwin Nowik, Marcin Grunt, Klaudiusz Łatkowski – Jakub Kapsa (83 min. Jakub Sulima), Paweł Czajkowski, Mateusz Mąka (79 min. Marcin Sudy), Przemysław Ryński (70 min. Arkadiusz Czerwiński) – Kamil Dziadowicz, Michał Kosowski (68 min. Kamil Stawiarski).
Soła: Kamil Talaga – Jakub Jamróz, Marcin Drzymont, Kamil Szewczyk, Wojciech Jamróz – Igor Szopa, Dawid Dynarek, Paweł Cygnar, Grzegorz Talaga (90+3 min. Tomasz Migdałek) – Przemysław Knapik (83 min. Dawid Skiernik), Jakub Snadny (62 min. Adrian Stanek).
Żółta kartka: Szopa
Sędziowali: Damian Gawęcki – Michał Molenda, Łukasz Szymczak (Kielce)
Rafał Skrzypek, Dawid Wadas, Łukasz Ząbek, Artur Czarnik, Mateusz Gleń i Adam Janeczko – ci zawodnicy nie mogli wystąpić w meczu z KSZO. Każdy z nich powodzeniem mógłby powalczyć o wyjściowy skład, więc nie można powiedzieć, że są to mała znaczący gracze. Kadra Soły w tym sezonie nie jest tak szeroka jak w poprzednich, więc wydawać by się mogło, że będzie naprawdę ciężko o dobry wynik z KSZO i było, ale na szczęście się udało. Solarze pokazali, że są drużyną i mają potencjał. O ile na powrót Ząbka i Skrzypka (skręcenie kostki) możemy liczyć w niedługim czasie, to pozostała czwórka niestety wypadła na dłuższy czas.
Jako, że prowadzę stronę nieoficjalną, to mogę sobie pozwolić na różne osobiste dygresje, które są tylko i wyłącznie moje. Na wstępnie chciałbym zaznaczyć, że trener KSZO Rafał Lasocki, powinien chyba wziąć udział w słynnej ostatnio zabawie „Ice Bucket Challenge” i wylać na siebie kubeł zimnej wody, bo słuchać się tego pana nie da. Z jego wypowiedzi często wynika, że jego zespół jest zawsze najlepszy. Butność, ignorancja, zbytnia pewność siebie, może go kiedyś zgubić. Stwierdzenie po meczu, że jego zespół zagrał najlepszy mecz w sezonie, jest co najmniej… dziwne. Nie widziałem poprzednich meczów zespół z Ostrowca, więc nie mnie to oceniać, ale kiedy zespół przegrywa 0:2 i w drugiej odsłonie nie gra niczego szczególnego, to chyba wypowiadanie takich słów nie jest zbyt mądre, no chyba, że KSZO w poprzednich spotkaniach grało totalny „piach”. Szkoleniowiec gospodarzy dopiero się rozkręcał i dodał, że jego zespół zdecydowanie dominował na murawie i powinien strzelić minimum kilka bramek. Czegoś bardziej śmiesznego już dawno nie słyszałem. Z jednym się można zgodzić – KSZO w pierwszej połowie nieco lepsze było i miało więcej z gry, ale nie była to jakaś przygniatająca przewaga, bo Soła swoje momenty też miała. Natomiast w drugiej odsłonie szczególnie po stracie pierwszej bramki, miejscowi nie grali już niczego ciekawego. Na pewno KSZO można pochwalić za walkę, ambicję i to, że naprawdę byli trudnym przeciwnikiem, ale słowa o wielkiej dominacji są przesadą i to sporą. Pan trener chyba oglądał inny mecz. Zresztą nie dziwi mnie to, skoro po meczu, który odbył się w Ostrowcu niecały rok temu („słynne” popisy sędziów na korzyść KSZO), trener Lasocki chwalił sędziów i nie widział ich żadnych błędów.
Ogólnie mecz, był dość ciekawy. Miejscowi od początku zastosowali taktykę „wślizg, wślizg, wślizg”, pokazując, że oni tutaj będą walczyć i nie mają żadnego respektu. Już chyba w 15. sekundzie „wycięty” został Marcin Drzymont, co miało zapewne zaznaczyć, że Soła nie ma co liczyć na łatwą przeprawę. Tak jak już wyżej wspomniałem, zespół z Ostrowca w pierwszej odsłonie miał lekką, optyczną przewagę, ale nie dopatrzyłem się żadnej stuprocentowej sytuacji, owszem, jakieś tam były, ale nie były one klarowne, czyste. Jedną taką miała Soła, jednak Jakub Snadny trafił w sytuacji sam na sam w bramkarza, a dobitka Pawła Cygnara została zablokowana.
W drugiej odsłonie gra oświęcimian nieco się poprawiła. Pierwszy gol to spora zasługa Grzegorza Talaga, który przebił się lewą stroną i dograł do Przemysława Knapika. „Knapol” miał przed sobą obrońców i bramkę, bowiem bramkarz został w innym rogu. Napastnik Soły nie pomylił się i potwierdził, że służy mu ostrowieckie powietrze, bowiem to jego trzeci gol w dwóch meczach na stadionie KSZO. Dziesięć minut później Paweł Cygnar podbił sobie piłkę jak na treningu, obrócił się i przymierzył przy słupku. Może momentami „Cyla” jest mniej widoczny, ale zawsze potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie, wykazując w sytuacjach podbramkowych zimną krew. W zasadzie to by było na tyle. Warto odnotować debiut w III lidze Tomasza Migdałka, który pograł może z 30 sekund, no ale będzie to zaliczone jako debiut. Wejść na samą końcówkę miał też Maciej Stróżak, który po rozmowie z trenerem zdecydował, że „to nie ma sensu” i słusznie, bo dzięki temu będzie mógł zaliczyć cały mecz w rezerwach Soły, a nie tylko połówkę. Teraz pozostaje czekać na Garbarnię i na to, aby kadra zamiast uszczuplać się, to się powoli powiększała.