Pierwszy mecz w sezonie i to od razu jaki. Solarze dość niespodziewanie wygrali z Motorem 1:0, zaczynając ligę w najlepszy sposób.
Motor Lublin – Soła Oświęcim 0:1 (0:0)
Bramka:
0:1 – Wadas 61 min.
Składy:
Motor: Zagórski – Falisiewicz, Tadrowski, Gieraga, Dikij (85 min. Piekarski), Tymosiak, Król (69 min. Zaniewski), Michota (78 min. Kamiński), Kaczmarek, Oziemczuk, Stachyra.
Soła: Gargasz – Piekielny, Wadas (64 min. Szewczyk), Drzymont, Hałgas, Gleń, Dynarek, Wawoczny, Janik, Knapik (73 min. Snadny), Cygnar.
Żółte Kartki: Falisiewicz – Dynarek, Janik, Drzymont, Gargasz.
Widzów: 2095
Na to spotkanie wybrałem się odpowiednio wcześniej. Korzystając z okazji, że Lublin to duże i piękne miasto, wypadało wcześniej coś zobaczyć. Jeśli ktoś nie był nigdy w Lublinie, to polecam. Jest co zobaczyć. Stare miasto i okolice naprawdę są interesująco zbudowane. Szczególnie efektownie Lublin wygląda z wieży widokowej, ze swoimi kolorowymi kamienicami.
Moje zdjęcie z wieży widokowej. Kliknij na obrazek, aby powiększyć.
Arena Lublin, kibice, otoczka meczu – to wszystko zdecydowanie przewyższa III ligę. Stadion, na którym od niedawna swoje mecze rozgrywa Górnik Łęczna robi znakomite wrażenie. Jest bardzo podobnie skonstruowany do stadionu GKS-u Tychy. Jedyne co mnie osobiście zaskoczyło, to cena biletów. Na najlepsze miejsca w dniu meczu trzeba było wysupłać 20 złotych. Rozumiem, że Motor Lublin to niepodważalna marka, ale z takich cen na III ligę, to chyba nawet w Warszawie nie mają – dla mnie absolutne nieporozumienie.
Liczba kibiców, która wyniosła nieco ponad 2 tysiące, na tak dużym stadionie może nie robi oszałamiającego wrażenia, ale pogoda w sobotę zdecydowanie nie sprzyjała. O dobrą atmosferę zadbali również kibice Motoru, głośno dopingując swoich ulubieńców. Jednym z głównych haseł niosących się po stadionie było – Arena nie dla Górnika (Łęczna). Całkowicie popieram to zdanie. Każda drużyna powinna grać w mieście z którego jest, inaczej to po prostu nie ma żadnego sensu.
Przechodząc już do samego spotkania, dość nieoczekiwanie, a może i oczekiwanie, aż czterech nowych zawodników zadebiutowało w barwach Soły w tym meczu. Byli to bramkarz Gargasz, prawy obrońca Piekielny, środkowy pomocnik Wawoczny i lewy pomocnik Janik. Lewa strona Soły szczególnie mnie zaskoczyła. Na obronie zagrał trzeci strzelec Soły w poprzednich rozgrywkach Krzysztof Hałgas, a w pomocy Sebastian Janik. To była ultraofensywna lewa strona, dość ryzykownie zestawiona. Przechodząc do wystawania laurek nowym zawodnikom, to bez wątpienia na pochwałę zasługuje Dawid Gargasz. Rywalizacja między nim, a Marcinem Koprem będzie naprawdę pasjonująca. Gargasz w bramce spisywał się naprawdę pewnie, kilka razy broniąc w naprawdę trudnych sytuacjach. Dawid Piekielny kilka razy zgubił krycie, ale zaprezentował się także dość solidnie. Dobrze w środku pola poczynał sobie Mateusz Wawoczny, prezentując fantastyczny strzał z dystansu, po którym piłka zatrzymała się na poprzeczce. Nieco słabiej (w mojej ocenie) zagrał Sebastian Janik. W drugiej części gry zamienił się miejscami z Krzysztofem Hałgasem, który był zdecydowanie aktywniejszy po przejściu do ofensywy.
Początek spotkania był naprawdę obiecujący. Soła poczynała sobie bez kompleksów. Motorowcy z minuty na minutę łapali jednak wiatr w żagle. W 20. minucie po dość prostej stracie piłki, Dawid Dynarek musiał się ratować faulem, za co dostał żołtą kartkę. Mogło się skończyć o wiele gorzej. Coraz większe oblężenie bramki Soły nastąpiło w drugiej odsłonie. W 47. minucie bardzo aktywny pod polem karnym Soły Gieraga trafił w poprzeczkę. Gospodarze naciskali coraz bardziej, jednak szybko zostali skarceni. Z rzutu rożnego dośrodkował Paweł Cygnar, a niezawodny Dawid Wadas trafił do siatki po strzale głową. Klasyczna akcja gości i klasyczny gol Dawida Wadas, który nie dość, że znakomicie wywiązuje się z zadań defensywnych, to jeszcze jest szalenie groźny pod bramką rywala. Czy można chcieć czegoś więcej od środkowego obrońcy? Nie sądzę. Po tym trafieniu mecz się otworzył, jednak to nadal gospodarze nadawali ton w grze. Bliski szczęścia był Wawoczny, po kapitalnym strzale z dystansu. Lublinianie mieli jednak kilka sytuacji, które powinny zakończyć się bramką. Solarze w tym spotkaniu mieli masę szczęścia, jednak ono jest niezbędne w sporcie, do osiągnięcia sukcesów. Najważniejsze jest zwycięstwo, którego im nikt nie zabierze. Motorowi można jednak zazdrościć stadionu, kibiców, otoczki – to zupełnie inne realia, które dzielą nas od nich o lata świetlne. Każdemu z zawodników Soły dziękuję i gratuluję oraz życzę, aby to nie był dla nich ostatni mecz na takim pięknym stadionie przy tylu kibicach.
Podsumowując – wyjazd naprawdę udany. Dla mnie osobiście był to jeden z najlepszych wyjazdów za Sołą. Kto nie był, niech żałuje i szykuje się na kolejne wojaże za Sołą. Dla mnie to na pewno nie był ostatni w tym sezonie. A teraz trzeba przyjść na mecz w sobotę, o godzinie 17. Zmobilizujmy się, lobbujmy, namawiajmy, niech nas będzie jak najwięcej, do zobaczenia!
Mój krótki filmik ze stadionu wątpliwej jakości można zobaczyć TUTAJ