Wiele wskazywało na to, że powtórzy się niespodziewany scenariusz z kwietnia, kiedy Soła ograła Garbarnię 4:1. Do przerwy było 2:0 dla oświęcimian. Dziwna do wytłumaczenia apatia i duża ilość popełnianych błędów sprawiły, że Soła z wygranego meczu zrobiła przegrany.
Garbarnia Kraków - Soła Oświęcim 3:2 (0:2)
Bramki:
0:1 - Knapik 20 min.
0:2 - Dynarek 33 min. (karny)
1:2 - Siedlarz 49 min.
2:2 - Łukasik 63 min.
3:2 - Moskal 88 min. (karny)
Składy:
Garbarnia: Cabaj - Piszczek, Łukasik, Moskal, Wieczorek (46 min. Pawłowicz) - Kitliński (46 min. Gaudyn), Pietras, Nowak, Kiebzak - Ciesielski (46 min. Siedlarz), Ogar (89 min. Górecki).
Soła: Gargasz - Piekielny, Wadas, Drzymont, Hałgas (71 min. Jamróz) - Gleń (90+1 min. Stankiewicz), Szewczyk, Dynarek, Janik - Cygnar, Knapik (75 min. Snadny).
Sędziował: Arkadiusz Łaszkiewicz (Zamość)
Czerwona kartka: Siedlarz (za dwie żółte) 83 min.
Żółte kartki: Cabaj (Garbarnia) - Piekielny, Wadas, Jamróz (Soła)
Ciężko pozbierać myśli po takim spotkaniu. Pierwsza połowa była bardzo mądrze rozegrana przez Sołę. Garbarnia nie potrafiła dobrać się do skóry oświęcimianom, którzy groźnie kontrowali i przede wszystkim odzyskali skuteczność. Pierwszy gol był dość szczęśliwy. Piłka po strzale z rzutu wolnego Pawła Cygnara odbiła się od muru i trafiła do Przemysława Knapika, który zaliczył chyba najlepszy start w lidze w barwach Soły. Ma już na koncie dwie bramki w trzech spotkaniach. Drugi gol to faul Wieczorka na Cygnarze. Rzut karny pewnie wykorzystał Dawid Dynarek. Powtórka z kwietnia (Soła wygrała 4:1 z Garbarnią)? Wiele na to wskazywało.
Nie wiem co się stało z drużyną Soły w drugiej odsłonie. Inna sprawa, że trener Mirosław Hajdo zagrał va banque i to się opłaciło. Zmienił aż trzech zawodników pokazując, jak szeroką ma ławkę rezerwowych. I to właśnie jeden z nich, bo Marcin Siedlarz rozpoczął pogoń za rywalem. Dwie pierwsze bramki dla Garbarni padły po strzałach głową. W tym elemencie to zawsze Soła górowała nad rywalami, tym razem było inaczej. To spotkanie trzeba było jednak co najmniej zremisować. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla sytuacji, które działy się później. Drugą żółtą kartkę i to za „symulkę” otrzymał Marcin Siedlarz. Wydawało się, że Soła ma już ten jeden punkt, a jest szansa pokusić się o trzy. Wtedy jednak nawet nie juniorski błąd przytrafił się Sebastianowi Janikowi, który dał sobie odebrać piłkę i sfaulował w absolutnie najmniej groźnym fragmencie pola karnego, przy linii autowej. Rzut karny, gol na 3:2 i koniec marzeń o dobrym wyniku. Jestem daleki od oceniania kogokolwiek po trzech kolejkach, ale bez wątpienia póki co Sebastian Janik nie udowadnia tego, że przynajmniej „na papierze” to był najmocniejszy transfer Soły. Niestety jest wprost przeciwnie. Garbarnia była lepsza w tym meczu i wygrała zasłużenie. W drugiej połowie za bardzo daliśmy się zepchnąć do defensywy, na zbyt wiele pozwalaliśmy gospodarzom. Bez wątpienia jednak, wygrywając 2:0 i grając później z przewagą jednego zawodnika jeszcze przy stanie 2:2, doświadczona i dobra drużyna nie może przegrać meczu.
Minęły dopiero trzy kolejki i póki co jesteśmy bardzo blisko strefy spadkowej. Oczywiście, nie ma sensu już panikować, bić na alarm, ale należy pamiętać o kilku sprawach. W strefie spadkowej bardzo łatwo się okopać, a bardzo trudno z niej wyjść. Inna sprawa, że ten zespół nie ma walczyć o utrzymanie, a o czołówkę tabeli. Ten zespół na to stać i pozostaje wierzyć, że zacznie grać na miarę oczekiwań i przede wszystkim swoich możliwości, które są dużo większe niż wskazuje na to pozycja w tabeli. Nie ma sensu teraz rozpamiętywać porażek. Czas wyciągnąć wnioski, dać z siebie absolutnie wszystko i zacząć wygrywać od następnego meczu. Innej drogi nie ma.