Wierna Małogoszcz – Soła Oświęcim 0:2 (0:0)
Bramki:
0:1 – Cygnar 78 min.
0:2 – Knapik 90+4 min.
Składy:
Wierna: Tomasz Wróblewski – Szczepan Krzeszowski, Michał Kołodziejczyk, Tomasz Kita, Ernest Supierz - Michał Smolarczyk, Michał Jeziorski, Przemysław Gajek (68 min. Tomasz Foksa), Bartosz Papka – Hubert Drej (79 min. Jakub Stachura), Michał Bała (68 min. Karol Krzyżyk).
Soła: Kamil Talaga – Jakub Jamróz, Marcin Drzymont, Rafał Skrzypek, Wojciech Jamróz (69 min. Adrian Stanek) – Grzegorz Talaga, Kamil Szewczyk (77 min. Przemysław Knapik), Dawid Dynarek, Igor Szopa – Paweł Cygnar – Jakub Snadny (85 min. Dawid Skiernik).
Żółte kartki: Foksa, Kołodziejczyk (Wierna) – Skrzypek, Stanek, Dynarek (Soła)
Sędziował: Mateusz Łosiak (Skarżysko-Kamienna)
Nie no, z takim rywalem nie można przegrać – zapewne wielu kibiców Soły myślało tak przed meczem. Jednak nie da się ukryć, że pojedynki z zespołami walczącymi o życie, przewrotnie są chyba najtrudniejsze. Zaczynając jednak od początku, to chyba trzeba jutro iść do kościoła i pomodlić się, aby więcej tych kontuzji w Sole już nie było. Do Mateusza Glenia, Dawida Wadasa, Adama Janeczko, Artura Czarnika dołączył Łukasz Ząbek, który ma problemy z barkiem. Chyba kłopotów z kontuzjami już wystarczy.
Przed napisaniem czegoś o tym meczu, pozwoliłem sobie zajrzeć na inne strony internetowe. Na stronie Wiernej jest napisane, że to był ich najlepszy mecz w tej rundzie. Jeśli rzeczywiście tak było, to w sumie nie dziwi mnie ich ostatnia pozycja. Owszem, Soła też nie zagrała rewelacyjnie, ale skupiam się teraz na gospodarzach. Wierna tak naprawdę nie grała nic ciekawego, a pisanie, że miała optyczną przewagę jest sporym nadużyciem, bo tak na pewno nie było. W sumie w czym miała tę przewagę? Chyba w kilometrach zrobionych na boisku, bo większość czasu biegała za piłką. Zresztą Solarze ostatnio mają szczęście, do grania przeciwko rywalom z nowymi trenerami. Podobnie jak w przypadku Garbarni, tym razem także przed meczem z Solarzami, nastąpiła zmiana na stanowisku trenera. Tym razem efekt nowej miotły nie zadziałał i dobrze.
Pierwsza odsłona, to gra z przewagą Soły, ale miało się wrażenie, że oświęcimianie za mało ruszają się w ofensywie, a na dodatek chcieli wjechać z piłką do bramki. Goście nie starali się wykorzystać tego, że murawa jest mokra, piłka śliska, tylko próbowali rozklepać defensywę gości, a to nie przynosiło efektów. Najlepsze okazje zmarnował Grzegorz Talaga. Najpierw po szybkim wznowieniu rzutu wolnego, stanął sam przed bramkarzem i trafił w niego. Dobitka powędrowała obok bramki. Później mając otwartą drogę do bramki, przymierzył obok słupka. Po tej sytuacji na brata aż zdenerwował się Kamil, pokrzykując, aby przyłożył się do strzału.
Po pierwszej części gry, kibice Soły mieli nadzieje, że nastąpi deja vu z Andrychowa. Tak nie do końca było, ale ważne, że wynik do przodu. Oświęcimianie nadal próbowali strzelić, a gospodarze nastawiali się głównie na kontrę. Powiedzieć, że Wierna grała o zwycięstwo, byłoby sporym nadużyciem. Do komicznej sytuacji doszło przy zmianie zawodnika miejscowych. Gracz Wiernej chciał szybko zejść z boiska, bo najwidoczniej stwierdził, że jego zespół gra o trzy punkty, ale… nie. Kierownik natychmiast ostudził zapędy zawodnika, krzycząc do niego – spokojnie! I sugerując, żeby przestał się śpieszyć ze schodzeniem do zmiany. Po raz kolejny potwierdziło się, że nie gra się na remis, bo to okazuje się być zgubne. Po szybkim wznowieniu rzutu wolnego, Jakub Snadny zagrał z prawej strony do Pawła Cygnara, a ten po rykoszecie przelobował bramkarza. Od tego momentu jak to zwykle bywa, nastąpił pojazd po arbitrze. Kibice i zawodnicy Wiernej, zamiast szukać winy u siebie, stwierdzili nie wiedzieć dlaczego, że gol to wina arbitra. No tak, w końcu to arbiter strzelił im gola, a to, że nikt nie przerwał akcji Soły i nie zablokował uderzenia Pawła Cygnara nie miało znaczenia. Zawsze twierdzę, że najpierw trzeba szukać winy u siebie, a potem wznosić lament i oskarżać wszystkich dookoła. Słów krytyki dla sędziego nie brakowało oczywiście z trybun. Z tego miejsca należy stwierdzić, że na Wierną chodzi naprawdę garstka kibiców, ale szkoda, że są tak mało kulturalni i chamscy, nie szczędząc obelg chociażby rywalowi, nie wiedzieć czemu. Ale cóż, jak się nie umie pogodzić z porażką, to trzeba się wyżyć na rywalu i go zwyzywać. Typowo wiejskie i idiotyczne zachowanie.
Wracając jednak do meczu, to Soła skarciła Wierną w 94. minucie. Igor Szopa urwał się lewą stroną, dograł do Przemysława Knapika, a temu wystarczyło celnie przymierzyć na bramkę, co też zrobił. Komplet punktów pojechał do Oświęcimia i to jest najważniejsza, choć pewne elementy gry są do poprawy.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.